Fale mają to do siebie, że przypływają i odpływają. Tak też jest z falami upałów. W Polsce północno-wschodniej w temperaturze trend spadkowy. Ostatnie upalne dni charakteryzowały się parnością powstającą wskutek dużej zawartości pary wodnej w powietrzu, duchotę potęgował brak silniejszego wiatru.
Fala upałów w połączeniu z suszą przynosi pożary, a w połączeniu z wysoką wilgotnością stwarza śmiertelne zagrożenie dla człowieka. Człowiek jest wyjątkowy w sposobie chłodzenia się poprzez pocenie. Mało który ssak ma taki mechanizmu radzenia sobie z przegrzewającym się organizmem. Parujący pot pochłania energię cieplną z najbliższego dostępnego mu źródła, czyli ze skóry. Do życia konieczne jest jednak, by skóra była chłodniejsza od wnętrza ciała, a otoczenie było chłodniejsze od skóry. Zatem dobrze nawodniony człowiek powinien poradzić sobie z upałami, ale jest w tym wszystkim pewien haczyk, a mianowicie wilgotność powietrza. Para wodna jest najsilniejszym gazem cieplarnianym co oznacza, że im wyższa wilgotność, tym trudniejsze jest parowanie potu. Znacznie skuteczniej zachodzi ten proces przy niskiej wilgotności, która ma tę jeszcze zaletę, że po gorącym dniu, pozwala wszystkiemu wystygnąć, umożliwiając nocny wypoczynek. Pod tym względem ludzie z obszarów miejskich, gdzie beton i asfalt podnoszą temperaturę wysp ciepła i nie pozwalają powietrzu w nocy wystygnąć są bardziej narażeni na skutki fal upałów niż mieszkańcy obszarów wiejskich. Dla tych, co nie pocą się dostatecznie, ratunek w zimnym prysznicu, wentylatorze czy schłodzonych napojach.
Z różnych powodów wilgoć może sprawić, że chłodny dzień będzie jeszcze chłodniejszy, ale to już inna historia.
Barbara Jakubowska
Autorka bloga „Pogoda z Bajką” jest naukowcem, meteorologiem Centralnego Biura Prognoz Meteorologicznych Zespołu w Białymstoku. Często możemy ją usłyszeć w Polskim Radiu Białystok. Ma także profil na Facebooku, gdzie opisuje zjawiska pogodowe.
02.08.2018