Cztery lata mijają od jeden z największych tragedii w najnowszej historii polskiej straży pożarnej. 25 maja 2017 roku podczas akcji gaśniczej hali magazynowej na Dojlidach w Białymstoku zginęło dwóch strażaków.
Do pożaru doszło wieczorem przy ulicy Poziomej w Białymstoku. Pierwsi na miejscu zjawili się strażacy z Jednostki Ratowniczo - Gaśniczej nr 1. Dwóch ratowników - ogn. Przemysław Piotrowski i ogn. Marek Giro - weszło do płonącej hali magazynowej. W pewnym momencie doszło do nieszczęśliwego wypadku. Pod jednym ze strażaków zapadł się podwieszany sufit. Spadł z wysokości kliku metrów. Drugi z powodu wysokiej temperatury nie dał rady wydostać się z budynku. Pomimo wysiłków służb życia obu mężczyzn nie udało się uratować.
Ogniomistrz Przemysław Piotrowski był ratownikiem w Jednostce Ratowniczo-Gaśniczej w Komendzie Miejskiej PSP w Białymstoku. Od najmłodszych lat przejawiał zainteresowania pożarnictwem i już w wieku 12 lat wstąpił do młodzieżowej drużyny pożarniczej. W PSP pełnił wzorowo służbę od 2013 r. Był strażakiem odznaczającym się dużym zdyscyplinowaniem, zaangażowaniem i rzetelnością. Specjalizował się w ratownictwie medycznym szkoląc w tym zakresie innych strażaków, z którymi pełnił służbę. Podnosił wciąż swoje kwalifikacje zawodowe studiując ratownictwo medyczne na Uniwersytecie Medycznym w Białymstoku. Był jednym z najaktywniejszych honorowych dawców krwi spośród strażaków w KM PSP w Białymstoku. Pozostawił swoją partnerkę życiową i osierocił nienarodzone jeszcze wówczas dziecko.
Ogniomistrz Marek Giro był ratownikiem w Jednostce Ratowniczo-Gaśniczej w Komendzie Miejskiej PSP w Białymstoku. Pełnił wzorowo służbę od 2013 r. Cechował się ponadprzeciętną sprawnością fizyczną, czym wyróżniał się na tle innych strażaków i za co był wielokrotnie nagradzany. Był strażakiem dobrze wyszkolonym, opanowanym i odpornym na stres. Przejawiał chęci podwyższania kwalifikacji i pogłębiania wiedzy pożarniczej. Odbył wiele szkoleń w tym zakresie. Posiadał wyższe wykształcenie inżynierskie. Marek Giro był żonaty i osierocił córkę. Spoczął na cmentarzu w miejscowości Dzikie koło Dobrzyniewa Dużego.
Pod koniec marca tego roku rozpoczął się proces sądowy w sprawie tragicznego wypadku. Oskarżonym w nim jest strażak, który dowodził wówczas akcją.
Czytaj: W pożarze zginęło dwóch strażaków. Dowódca stanął przed sądem
(mik)