Parkowanie, szczególnie na osiedlowych parkingach, potrafi nastręczać kłopotów, a niekiedy stawać się nawet zarzewiem konfliktów. Zdjęcia potwierdzające ten fakt przesłał do redakcji jeden z Czytelników.
Kiedyś posiadanie samochodu było swego rodzaju wyznacznikiem statusu materialnego. Dzisiaj, kiedy rynek motoryzacyjny zalewają auta chociażby sprowadzane zza zachodniej granicy, posiadanie auta nie jest już niczym nadzwyczajnym. Rośnie więc liczba pojazdów na drogach, ale nie zawsze nadąża za nią liczba miejsc parkingowych.
Znalezienie wolnego miejsca na np. osiedlowym parkingu niekiedy graniczy wręcz z cudem. Jedni kierowcy nie zniechęcają się na wstępie i szukają do skutku, niekiedy rezygnując z własnego komfortu i zostawiając auto nieco dalej. Są też i tacy, którzy parkują jak popadnie, niekoniecznie martwiąc się o innych.
Parkowanie niekiedy może więc prowadzić do utarczek słownych pomiędzy kierowcami, a nawet i poważniejszych konfliktów. To właśnie sposób pozostawiania auta i zwracania uwagi stał się prawdopodobnie kością niezgody w sytuacji, o której poinformował nas jeden z Czytelników.
Ktoś prawdopodobnie zwraca uwagę kierowcy parkującemu nieprawidłowo. Efekt jak na zdjęciach - napisał pan Marek do redakcji portalu Bialostockie.eu.
Do wiadomości dołączył dwie fotografie. Na jednej z nich widać pojazd, który dwoma kołami stoi na terenie za krawężnikiem, ale jego znaczna część znajduje się na osiedlowej uliczce. Drugie zdjęcie przedstawia informację, którą kierowca postanowił podzielić się z osobą, która prawdopodobnie zwróciła mu uwagę na nieprawidłowe parkowanie.
Jeszcze raz K*** przyklej mi nalepkę na lusterku, a znajdę Cię... - brzmi wyraźne ostrzeżenie.
Autor „ogłoszenia” zaprasza też adresata, by „załatwić sprawę” w lesie, w samo południe. A może po prostu wystarczyłoby kulturalnie porozmawiać, niekoniecznie w ustronnym miejscu?
(mik)