Burmistrz Wasilkowa skierował do prokuratury zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa w związku z posiadaniem przez Sebastiana Ptaszyńskiego oryginałów dokumentów urzędowych. Poinformowano o tym podczas konferencji prasowej. Przed spotkaniem z mediami doszło do awantury, a po jego zakończeniu członek Zarządu Powiatu Białostockiego zademonstrował dziennikarzom... jak można dostać się do skrzynki, do której mieszkańcy wrzucają pisma.
Nie milkną echa zaginięcia dwóch oryginałów dokumentów z Urzędu Miejskiego w Wasilkowie. Przypomnijmy, w środę Sebastian Ptaszyński poinformował, że jest w ich posiadaniu, po czym zwrócił je magistratowi. Podczas konferencji prasowej zarzucił urzędowi niewłaściwe obchodzenie się z dokumentami i danymi osobowymi. Inaczej sprawę przedstawiła wiceburmistrz.
Szczegóły w tekście: Dlaczego Sebastian Ptaszyński miał dokumenty, których mieć nie powinien? [WIDEO, FOTO]
Dzisiaj władze Wasilkowa zorganizowały konferencję prasową. Pierwotnie miała się ona odbyć w sali na parterze urzędu. Pojawił się tam jednak Sebastian Ptaszyński i pomimo wezwań pracownicy magistratu, nie chciał opuścić pomieszczenia. Członek Zarządu Powiatu Białostockiego zasugerował, żeby „wezwać policję, jeżeli popełnia jakieś przestępstwo i wtedy (funkcjonariusze - red.) go wyprowadzą”. Zachowanie samorządowca wyczerpało cierpliwość zastępcy burmistrza. Dominika Jocz postanowiła opuścić salę konferencyjną i zaprosić dziennikarzy do gabinetu burmistrza.
- Aby uczestniczyć w jakimkolwiek spotkaniu, trzeba umówić się telefonicznie. Pan Sebastian tego nie zrobił, dlatego mieliśmy prawo go wyprosić - wyjaśniła Urszula Grynczel-Aronowicz z Urzędu Miejskiego w Wasilkowie.
Podczas konferencji prasowej poinformowano, że sprawą posiadania przez Sebastiana Ptaszyńskiego oryginałów dokumentów zajmie się prokuratura.
- 19 sierpnia burmistrz Wasilkowa wystosował zawiadomienie do Prokuratury Rejonowej w Białymstoku związane z uzasadnionym podejrzeniem popełnienia przestępstwa przez pana Sebastiana Ptaszyńskiego, który był w posiadaniu dokumentów Urzędu Miejskiego w Wasilkowie i uzyskał je w sposób nieuprawniony. Ponadto dokumenty te prezentował mediom i poczynił na nich osobiste notatki, do czego również nie miał prawa - oświadczyła Dominika Jocz.
Wiceburmistrz opisała także, jak miało wyglądać spotkanie, podczas którego Sebastian Ptaszyński przeglądał dokumenty.
- Pracownik przygotował teczkę sprawy, w której były tylko dokumenty urzędowe, korespondencja między organami administracji publicznej. Wyjął z teczki dokumenty, które zawierały dane osobowe i je zanimizował oraz wpiął je do teczki. Z takimi dwoma teczkami udał się na spotkanie. (...) W jego trakcie był kilkukrotnie wywoływany: po przyniesie szklanki wody, potem kartki i długopisu, wychodził też skonsultować z kierownikiem merytorycznym pytania, które kierował pan Ptaszyński. Kilkukrotnie pan Ptaszyński miał dostęp do dokumentacji. Potem okazuje się, że dwa dokumenty znalazły się w posiadaniu pana Ptaszyńskiego, co było dla nas faktem zatrważającym, szokującym. Niewątpliwie stanowi to o tym, że pan Ptaszyński w posiadanie dokumentów wszedł w sposób nieuprawniony. Organy ścigania ustalą, w jaki sposób - stwierdziła zastępca burmistrza Wasilkowa.
O tym, że dokumenty nie znajdują się w urzędzie jego pracownicy dowiedzieli się, gdy Sebastian Ptaszyński poinformował o tym media, czyli 18 sierpnia. Pracownik, który spotkał się w piątek, 7 sierpnia, z członkiem zarządu powiatu w poniedziałek rozpoczął urlop wypoczynkowy. Z wypowiedzi wiceburmistrz wynika, że od razu po spotkaniu nie sprawdził kompletności dokumentów.
- Radny przebywał tego dnia na terenie urzędu bardzo długo. Chodził od pokoju do pokoju, załatwiał różne sprawy, ponieważ ma to w zwyczaju jako nasz pracownik i osoba, która zna większość kadry. Teczkę skserowaną, zanimizowaną zachował do przejrzenia - opisywała wiceburmistrz. Podkreśliła także, że Sebastian Ptaszyński nie miał prawa wynieść niczego poza teren magistratu.
Na razie nie ma decyzji, czy pracownik poniesie jakieś konsekwencje. Wiadomo, że jest to osoba, która pracę rozpoczęła stosunkowo niedawno. Inspektor ds. ochrony danych osobowych w wasilkowskim magistracie Kazimierz Kmita poinformował, że prowadzone są już działania dotyczące ewentualnego naruszenia ochrony danych.
Oświadczenie zastępcy burmistrza Wasilkowa przekazane mediom:
Przy wyjściu z urzędu po konferencji na dziennikarzy czekał Sebastian Ptaszyński. Członek zarządu powiatu najpierw zademonstrował, w jaki sposób można dostać się do pism, które wrzucają do skrzynki podawczej petenci. Następnie odniósł się do zarzutów podnoszonych przez władze miasta.
- Jeżeli prokurator mnie wezwie, jak najbardziej jestem do jego dyspozycji - stwierdził, komentując informację o złożeniu zawiadomienia do prokuratury przez burmistrza Wasilkowa. - Nie mam sobie nic do zarzucenia - oświadczył.
Według jego relacji, przychodząc na spotkanie z urzędnikiem był gotowy na robienie notatek i zdjęć. Miał jednak usłyszeć, że może zabrać teczkę, w której są skserowane dokumenty. Jego zdaniem pracownik miał tylko jedną teczkę.
- Nie wykradłem żadnych dokumentów - zaznaczył.
Członek zarządu powiatu nie potrafił konkretnie odpowiedź na nasze pytanie, kiedy zorientował się, że wśród kserokopii są oryginały. Podkreślił jedynie, że od razu zadecydował o ich zwróceniu. Oświadczył także, że domaga się od władz Wasilkowa przeproszenia za wysuwane przez nie oskarżenia, zagroził też wejściem na drogę sądową.
Pełna treść oświadczenia Sebastiana Ptaszyńskiego, przekazanego mediom (pisownia oryginalna):
Szanowni Państwo!
Z uwagi na pojawiające się w mediach nieprawdziwe informacje, szkalujące moją osobę, w ten sposób, że bezprawnie wszedłem w posiadanie dokumentów z Urzędu Miejskiego w Wasilkowie, zdecydowałem się wydać oświadczenie w tej sprawie.
Zostałem zniesławiony i naruszono moje dobra osobiste, pomawiając mnie o rzeczy, których nigdy się nie dopuściłem. Takie zachowanie władz Wasilkowa, to nic innego, jak próba zrzucenia odpowiedzialności na mnie, za naruszenia procedur RODO przez pracowników urzędu.
8 sierpnia 2020 r. o godzinie 12 stawiłem się na umówione spotkanie w Urzędzie Miejskim w Wasilkowie. Zostałem zaproszony do małej sali konferencyjnej nr 22. Pracownica urzędu przekazała mi plik, mówiąc, że znajdują się w nim dokumenty, o które wnioskowałem. Poprosiłem ja o kartkę i długopis oraz zapytałem czy mogę zrobić ich fotokopie. Urzędniczka stwierdziła, że nie jest to konieczne. Dodała, że to, co trzyma w ręku, to kserokopie i mogę je wziąć.
Upewniłem się, czy dobrze zrozumiałem, że mogę je zabrać. Otrzymałem klarowną odpowiedź. Urzędniczka powiedziała, że mogę je wziąć, bo są to dokumenty przygotowane dla mnie. Wobec tego podziękowałem, życzyłem dobrego dnia i wyszedłem. Dopiero po kilku dniach zorientowałem się, że doszło na naruszenia procedur RODO przez pracowników urzędu, w ten sposób, że przekazane mi fotokopie zostały na tyle niestarannie zanonimizowane, że bez trudu można było na nich odczytać nazwiska. Dodatkowo zauważyłem, że przekazano mi kilka oryginałów dokumentów, co nie powinno nigdy mieć miejsca.
Nie wykradłem żadnych dokumentów z urzędu Miejskiego w Wasilkowie, jak twierdzi Pani Wiceburmistrz. Dokumenty, o których mowa, zostały mi wręczone przez urzędniczkę. Jak tylko zorientowałem się, że jestem w posiadaniu dokumentów należących do Urzędu Miejskiego w Wasilkowie ( a stało się to po kilku dniach od wizyty w urzędzie), natychmiast je oddałem. Nagłośniłem sprawę, ponieważ takie nieostrożności ze strony funkcjonariuszy publicznych, którzy winni stać na straży prawa i ochrony obywateli, są niedopuszczalne i powinny nieść za sobą surowe konsekwencje.
Najpodlejsze w całej tej sytuacji jest to, że Pani wiceburmistrz Dominika Jocz, uderza w moją osobę, rozpowszechniając nieprawdziwe informacje, rzucające niekorzystne światło na mnie, konfabulując, chroniąc w ten sposób stanowisko swoje i swoich pracowników, odwracając uwagę od ich niekompetencji. Wprost powiedziała, że dla niej sytuacja ta oznacza to, że wszedłem w posiadanie dokumentów w sposób nieuprawniony, podczas gdy one zostały włożone mi do rąk, przez niedopatrzenie urzędniczki. Kwestie niestarannej anonimizacji pomija, tak, jakby nic się nie stało. Proszę sobie wyobrazić, jakie mogłoby to przynieść skutki, gdyby dostały się w niepowołane ręce? Po tym zdarzeniu, nie ma też pewności, czy takie sytuacje nie miały miejsca wcześniej. Zamiast skontrolować pracę urzędników, szuka się winnych nie tam, gdzie szukać się ich powinno.
Szanowni Państwo, to sytuacja kuriozalna. Aż prosi się o postawienie pytania dotyczącego rzutujących na moją osobę oskarżeń: dlaczego urzędniczka nie zareagowała od razu, skoro zdaniem jej przełożonych, kradłem dokumenty? Stanowisko Pani wiceburmistrz jest niedorzeczne.
Szanowna Pani Wiceburmistrz, nie ma mojej zgody na to, by niedopatrzenia i bezsporne błędy Pani urzędników zamiatano pod dywan, a ich niekompetencję próbowano ukryć pod zasłoną dymną, kierując bezpodstawne oskarżenie w moją stronę. Apeluję o nie nadużywanie władzy przez Panią i nie rozpowszechnianie nieprawdziwych informacji na temat tej sytuacji i mojej osoby. Oczekuję również publicznych przeprosin za pomówienie mnie, jakich Pani się dopuściła. Nie zostawię tak sytuacji, w której Pani mną poniewiera i w razie nie usunięcia skutków tego oraz dalsze dopuszczanie się przez Panią naruszeń wobec mnie, skieruję sprawę na drogę sądową.
Z poważaniem
Sebastian Ptaszyński
(mik)
Konferencja zastępcy burmistrza Wasilkowa i oświadczenie Sebastiana Ptaszyńskiego: