Pod koniec lat 90. prezes OSP Henryk Domanowski kupił podstarzały już wóz strażacki i postawił go na placu przy remizie. Z czasem przy ul. 3-go Maja zaczęło pojawiać się coraz więcej eksponatów. Przez pewien czas był tam nawet śmigłowiec MI-2 pozyskany z nieistniejącej już Szkoły Podoficerskiej PSP w Supraślu. O muzeum pożarnictwa w Nowodworcach rozmawiamy z Wojciechem Domanowskim, prezesem jednostki.
Muzeum Pożarnictwa w Nowodworcach... Co to za miejsce? Jakie eksponaty tutaj znajdziemy?
To miejsce szczególne zwłaszcza dla strażaków i pasjonatów pożarnictwa, którzy pamiętają czasy, kiedy do pożarów jeździło się zaprzęgiem konnym lub starym poczciwym żukiem, którego trzeba było nieraz uruchamiać pchając. Aktualnie znajdują się tutaj samochody, takie jak: stary – 21,25, 26 i 29 oraz 660 tzw.” leśnik”
żuki z 1976 i 1982 roku, uaz 469 rocznik 1975 oraz najstarszy z pojazdów lublin z 1949 roku. Dodatkowo zgromadziliśmy zabytkowe motopompy oraz wóz konny tzw. platformę . W jednym z pomieszczeń można obejrzeć również historyczne dokumenty, zdjęcia, sprzęt pożarniczy i poznać historię lokalnego pożarnictwa.
Skąd wziął się pomysł na stworzenie takiej atrakcji?
Przed budową pętli autobusowej plac przy remizie OSP był dużo większy niż teraz. Szukano więc pomysłu jak go zagospodarować. Pod koniec lat 90-tych ówczesny prezes Henryk Domanowski kupił za własne pieniądze jeden z samochodów, postawił go na placu i tak powoli go zapełnialiśmy kolejnymi eksponatami. Uroczyste otwarcie odbyło się 2002 roku i było połączone z obchodami 50-lecia powstania OSP w Nowodworcach.
Jak udało się pozyskać te wszystkie pojazdy?
Część sprzętu jaki się tu znajduje została zakupiona z prywatnych funduszy wspomnianego wcześniej prezesa. Dwa stary, 25 i 26, zostały kupione przez Urząd Miejski w Wasilkowie, kiedy burmistrzem był Antoni Pełkowski. Również wiaty, pod którymi stoją auta zostały zbudowane z pieniędzy gminnych. Jednym z cenniejszych eksponatów był śmigłowiec MI-2 pozyskany z nieistniejącej już Szkoły Podoficerskiej PSP w Supraślu. Kiedy powstała pętla autobusowa, zabrano nam część placu i zwyczajnie nie było już miejsca dla niego. W tej sytuacji pomógł nam trochę ksiądz proboszcz Józef Kowalczuk z parafii Wniebowstąpienia Pańskiego w Karakulach i zabrał go do siebie. Drobny sprzęt, który znajduje się w izbie tradycji, zbierany był z całego województwa np. wóz konny tzw. platformę podarowała gmina Krynki, żuka dostaliśmy w darowiźnie od gminy Zabłudów, tak samo stara 660, Uaza podarował nam były Komendant Wojewódzki PSP Antoni Ostrowski, a stara 29 przekazali nam druhowie z OSP Poświętne. Cały czas otrzymujemy maile i telefony o różnych ciekawych eksponatach ale niestety za większość z nich trzeba zapłacić, a OSP nie posiada własnych środków.
Najstarszy z pojazdów ma już 69 lat...
Skrzyniowy lublin z 1949 roku to auto, które oryginalnie nie było wozem strażackim, miało kolor khaki, ale że identyczne auto kiedyś służyło w naszej OSP przemalowaliśmy go na czerwono, dołożyliśmy oświetlenie alarmowe i tak stał się pojazdem pożarniczym.
Jest jeszcze „na chodzie”? A inne? Mogłyby jeszcze teraz wyjechać do akcji?
Oprócz stara 660 tzw. „leśnika” wszystkie da się uruchomić, ale z wyjazdem do akcji byłby problem, bo auta są wycofane z ruchu. Chociaż po uzupełnieniu wody w beczkach da się z nich podać środek gaśniczy. Raz do roku na wiosnę staramy się „przepalić” auta, ale niestety z niektórych jakimś cudem zniknęły przewody zapłonowe, cewki i instalacja elektryczna. Jeszcze kilka lat wstecz jeździliśmy nimi na małą wycieczkę z okazji Dni Wasilkowa.
Porównując te leciwe wozy z samochodami, które stoją teraz w garażach strażackich remiz, technika pożarnicza znacząco poszła do przodu? Mówi się, że im mniej elektroniki, tym mniej rzeczy do popsucia się. Wydaje się, że te starsze pojazdy jej w ogóle albo prawie nie miały, natomiast te najnowsze są nią wręcz naszpikowane. To dobry kierunek rozwoju?
To zdecydowanie ułatwia pracę strażakom. Ponad 20 lat temu w podziale bojowym jeszcze jeździły popularne stary i jelcze.Sami jeszcze takim jeździmy, chociaż powinien stać już na placu muzeum. Tam jak coś się popsuło to wystarczył podstawowy zestaw narzędzi – młotek , śrubokręt, kawałek drutu i sprzęt mógł dokończyć działania ratownicze, by po powrocie do jednostki zostać naprawiony. Teraz bez komputera ze specjalistycznym oprogramowaniem się nie obejdzie, więc zostaje autoryzowany serwis, a co za tym idzie auto przez dłuższy czas jest unieruchomione i osłabia siłę bojową danej jednostki. Moim zdaniem tej elektroniki jest trochę za dużo.
Dziękuję za rozmowę.
Muzeum pożarnictwa w Nowodworcach czynne jest przez cały tydzień. Zwiedzanie jest bezpłatne.
(mik)
Muzeum pożarnictwa w Nowodworcach. Zdjęcia dzięki uprzejmości Wojciecha Domanowskiego: