Od tygodnia dyrektorem Miejskiego Ośrodka Animacji Kultury w Wasilkowie jest Wojciech Cymbalisty. Zastąpił na tym stanowisku Elżbietę Kisło. Z nowym szefem MOAK-u rozmawiamy m.in. o jego pomyśle na rozwój placówki oraz o planach przeniesienia siedziby ośrodka.
Przez ostatnie siedem lat pracował pan w Miejsko-Gminnym Centrum Kultury i Sportu w Choroszczy. Był pan tam chyba jednym z bardziej rozpoznawalnych pracowników. Dlaczego zdecydował się pan wystartować w konkursie na dyrektora wasilkowskiego MOAK-u?
Lubię wyzwania. Zawsze obserwowałem to, co dzieje się w Wasilkowie. To były bardziej obserwacje „lekturowe”, czy uczestnictwo w większych imprezach, jak na przykład Dni Wasilkowa. Pracę w ośrodku kultury poznałem od podstaw. Zaczynałem jeszcze jako stażysta, wcześniej odbywając praktyki studenckie. Od 2009 roku zawsze byłem gdzieś obok działalności ośrodka kultury - przede wszystkim w Choroszczy. Współpracowałem też z innymi placówkami i organizacjami. Swoją przygodę z działalnością kulturalną rozpoczynałem z kołem studenckim „Integra”, którego to członków z Wydziału Filologicznego Uniwersytetu w Białymstoku bardzo serdecznie pozdrawiam. Animacja kultury zawsze mnie pasjonowała – niezależnie od tego, czy było to działanie od podstaw typu przygotowanie sali, ustawienie krzesełek, czy ściągnięcie gwiazdy na koncert, co jest chyba najprzyjemniejszą stroną pracy. Przygotowywałem też publikacje i zaproszenia. Myślę, że poznałem wszystkie odcinki pracy animatora kultury. To był kolejny konkurs, w którym startowałem. Zawsze chciałem spróbować, jak to jest na troszeczkę wyższym poziomie trudności. Myślę, że się odnajdę.
Jak pan sądzi, co sprawiło, że władze Wasilkowa w kwestii kultury postawiły na Wojciecha Cymbalistego?
Myślę, że ten ogromny kredyt zaufania, to wynik przedstawionej przeze mnie oferty. Nie chciałbym robić w Wasilkowie rewolucji, ale ewolucyjnie rozwijać kulturę poprzez działania w zgodzie z lokalnymi potrzebami. Chcę też słuchać i uruchomić Wasilkowskie Forum Kultury. Myślę, że jeszcze pod koniec lutego, ewentualnie na początku marca, zdążymy z pierwszą jego odsłoną.
Czym miałoby być Wasilkowskie Forum Kultury?
To będą spotkania przedstawicieli organizacji pozarządowych, pasjonatów, artystów. Każdy z ulicy będzie mógł przyjść. Spotkanie odbędą się w świetlicy przy ulicy Dwornej, będą też spotkania wyjazdowe. Będzie można porozmawiać o kulturze, powiedzieć co się podoba, a co nie, jakie są potrzeby. Może ktoś będzie chciał uruchomić jakieś działania. Czasami będą to podpowiedzi, jak zrobić coś logistycznie, merytorycznie, a czasami zostaną może zawiązane partnerstwa i powstaną nowe imprezy. Bardzo chciałbym słuchać lokalnych opinii i szukać tego złotego środka, który pozwoli aktywizować kulturalnie nie tylko mieszkańców miasta, ale też pobliskich miejscowości. Zresztą gmina Wasilków ma bardzo bogatą ofertę w świetlicach. To jest naprawdę unikat w skali województwa.
Czyli jako szef MOAK-u w Wasilkowie będzie pan stawiał na integrację lokalnej społeczności...
Tak. Będę starał się także przy współpracy uruchamiać nowe formy działalności, nowe zajęcia. Nie chciałbym jednak strzelać kulą w płot, w ciemno, tylko zawsze dobrze zbadać zapotrzebowanie, wykorzystać dane z badań, z analizy przygotowanej przez SocLab przed dwoma laty - tak, aby oferta była przygotowana „na wymiar”.
Wiem, że szefem tutejszego Miejskiego Ośrodka Animacji Kultury jest pan krótko, bo zaledwie tydzień. Ale zdążył pan już dostrzec jakieś różnice, jeżeli chodzi o funkcjonowanie placówek w Wasilkowie i Choroszczy?
Obie placówki są bardzo pracowite i prężne, mają świetne ekipy. Jedyną taką różnicą, widoczną na pierwszy rzut oka, jest rozdział biblioteki i ośrodka kultury. W Choroszczy to jest połączone. Natomiast w Wasilkowie te dwie instytucje działają osobno. Myślę, że to jest rozwiązanie bardziej optymalne. Oczywiście, Choroszcz działa świetnie. Moim zdaniem taki rozdział pozwala lepiej aplikować bibliotece o środki zewnętrzne, bo jako samodzielny organ może wtedy więcej. Przy połączeniu zawsze jest ryzyko, że któraś ze stron może przeważyć i stłamsić drugą. Ośrodek ma jednak pole do działania i współpracy z biblioteką. To że są dwa szyldy nie znaczy wcale, że nie będzie wspólnych imprez i przedsięwzięć.
Wspomniał pan już o działaniach, które chciałby pan podjąć jako nowy dyrektor. Zmieniłby pan coś funkcjonowaniu wasilkowskiego MOAK-u?
Już zmieniam. Lada dzień – i w tym miejscu zapraszam też serdecznie wszystkich Czytelników – w piątek, 16 lutego, o godzinie 12 przy Dwornej 19 odbędzie się oficjalne otwarcie Klubu Seniora. Będzie wielka gala, oczywiście wstęp jest wolny. Powstanie świetlica czynna od poniedziałku do piątku przez przynajmniej 25 – 30, a może i 40 godzin. Szczegółowy harmonogram ustalimy jeszcze z seniorami. Na miejscu będzie pracownik merytoryczny, który zorganizuje zajęcia.
Co przygotujecie dla seniorów w ramach tego klubu?
Seniorzy będą mogli uczestniczyć w zajęciach sportowych, sportowo-rehabilitacyjnych, relaksacyjnych, turystycznych. Będą też mieli czas i miejsce na własne zebrania, przedsięwzięcia, warsztaty, na różne spotkania i pogawędki, grę w piłkarzyki, szachy, planszówki. Tak naprawdę, to ilość zajęć zależy od pasji i marzeń seniorów. Myślę, że krok po kroku dopracujemy wszystkie szczegóły z seniorami w ciągu najbliższych miesięcy. Trudno od razu usztywnić program. W dużej części będzie to eksperymentowanie i wprowadzanie nowych zajęć na próbę. Większość z nich będzie bezpłatna. Jeżeli seniorzy uznają, że potrzebują bardziej specjalistycznych zajęć, wtedy odbędą się one za niewielką opłatą tak, aby tych zajęć mogło być więcej.
Od jakiegoś czasu słychać, że MOAK w Wasilkowie będzie miał nową siedzibę w dawnym pasażu handlowym. Taką podobno – jak to mówi burmistrz – z prawdziwego zdarzenia. Ma być scena i sale do prowadzenia warsztatów. Przydałoby się tutaj coś takiego?
Nie ukrywam, że ułatwiłoby to działalność ośrodka, ale przede wszystkim liczą się ludzie. Ośrodek kultury to nie tylko taki hardware. Zdarza się w Polsce, że są wielkie budynki, które stoją przez większą część dnia puste i pająki zakładają tam sobie pajęczyny, a sceny obrastają kurzem. To przede wszystkim ludzie i ich pasje są najważniejsze. Fakt, że w gminie Wasilków w tak wielu miejscach naraz są zajęcia, jest trudny do przecenienia. Ten software kulturalny jest ogromną wartością. Czy budynek pojawi się szybko? Tego nie wiem. Głównym organizatorem ośrodka jest samorząd. Nie chciałbym wywierać jakieś presji, że nie wyobrażam sobie bez tego pracy. Ja sobie wyobrażam pracę bez takiego budynku. Zresztą ten budynek wymaga dużych nakładów finansowych, dużego remontu i też świetnego projektanta, który umie w tej kubaturze stworzyć sale dostosowane odpowiednio do potrzeb, przygotowane i wyciszone, ze świetną infrastrukturą elektryczną. Musiałoby to być zaprojektowane w taki sposób, aby wiele zajęć mogło odbywać się naraz, bo tylko wtedy taki budynek będzie w pełni funkcjonalny. Siedziba ośrodka kultury musi być doskonale wygłuszona tak, aby w jednej sali mogły odbywać się próby gry na perkusji, a w drugiej zajęcia modelarskie. To jest jednak dość trudne do pogodzenia w nieprzygotowanej do tego przestrzeni. Jeżeli w przyszłości pojawiłby się taki budynek, to bardzo chętnie zagospodaruję go zajęciami. Teraz też jestem przygotowany do tego, aby ilość zajęć wzrastała. Bardzo się cieszę, że ośrodek ma tak wielu partnerów i pozarządowych, i związanych z samorządem. Szczególnie szkoły są bardzo pozytywnie nastawione i nas wspierają. Dzięki temu nie mówię, że MOAK jest w trudnej sytuacji. Ośrodek dzięki zaangażowaniu społeczeństwa jest w wyjątkowej sytuacji i inne placówki mogą zazdrościć nam tej sytuacji i aktywności społecznej. Nie byłoby bowiem zajęć bez aktywnych mieszkańców, a ich liczba wzrośnie. Po to właśnie będzie Wasilkowskie Forum Kultury.
Wspomniał pan o ewentualnych kosztach przeniesienia siedziby ośrodka. Wśród niektórych pojawiają się właśnie poważne wątpliwości, czy remont tego budynku będzie opłacalny. Zresztą to nie pierwsze znaki zapytania wokół MOAK-u. Jeszcze nie tak dawno, bo w 2015 roku, burmistrz razem z radnymi chcieli zlikwidować placówkę i w zasadzie gdyby nie wojewoda podlaski, to by im się to udało. Pana zdaniem ośrodki kultury w mniejszych miejscowościach mają rację bytu?
Ośrodki kultury są w ogóle bardzo wspaniałym wyróżnikiem Polski. Niektórzy mówią, że to są takie sieroty po PRL-u. Rzeczywiście, ludowe domu kultury funkcjonowały nielicznie w II RP. To PRL wprowadził je w tak szerokiej skali. Na przykład biblioteka jest bardziej naturalna. Jeżeli coś już zaistniało i funkcjonowało przez sześćdziesiąt parę lat, to jest to naprawdę zjawisko cenne. Ośrodki kultury robią swoją robotę. To jest najważniejsze. Widać to szczególnie na terenach miasteczek. Nie mówię o miastach na prawach powiatu, bo te mają zupełnie inne możliwości - na przykład finansowania działań ze środków powiatowych. Chociaż powiaty tutaj się niekoniecznie popisują, co statystyki mówią dość wyraźnie. Przede wszystkim samorządy gminne i wojewódzkie są najbardziej aktywne w kwestii animacji kultury. Tutaj ośrodki są ważna wartością, szczególnie w ostatnich latach, kiedy pojawiło się Narodowe Centrum Kultury, formy wsparcia, nawet te scentralizowane, które są potrzebne, aby wzrastała profesjonalizacja placówek. Taką formą są chociażby staże w kulturze. Zachęcam do uczestnictwa w tym programie. Tylko dwa ośrodki w województwie, w tym nasz w Wasilkowie, biorą udział w wiosennym naborze.
Raport o stanie polskiej kultury - trochę stary, bo sprzed dziesięciu lat - wykazał, że w kwestii edukacji kulturalnej sytuacja miała się niestety w naszym kraju bardzo źle. Szczególnie, jeżeli weźmiemy pod uwagę działalność naszych wschodnich sąsiadów, która - wbrew tej siermiężności dostrzeganej przez niektórych - była na o wiele wyższym poziomie. Myślę, że kształcenie kulturalne - ale też i usportowienie, bo ośrodki są teraz trochę takim kombajnem kulturalno-sportowym – jest bardzo cenne. Trudno powiedzieć, że to jest rzecz, która zwróci się w stu procentach pod względem ekonomicznym. Nie ma takiej gwarancji, bo sytuacja demograficzna jest bardzo dynamiczna. Na pewno jednak daje to mieszkańcom ten duży plus, że mogą rozwijać swoje pasje, wspólnie uczestniczyć w działaniach. Poprzez kulturę społeczeństwo jest bardziej spójne.
Zatem patrząc od tej strony społecznej, to prowadzenie ośrodków kultury jak najbardziej się opłaca...
Poza tym pojawiają się czasami niezwykłe historie. Trudno powiedzieć, że dzięki ośrodkom wszyscy stają się ludźmi bardzo wybitnymi. Ale jeżeli pojawi się ta jedna jednostka na tysiąc, która dzięki temu, że miała kontakt z ośrodkiem, odniesie wielki sukces, to jest to ogromna zachęta. Jeżeli to będzie dziesięć osób, które będą czuły się w życiu lepiej, bardziej świadomie będą wybierały drogę swojej kariery, staną się bardziej kreatywne, to również będą to zyski trudne do przecenienia. Bezpośrednio na finanse nie ma to przełożenia. Pośrednio natomiast, poprzez wzrost kapitału ludzkiego, na pewno kultura się broni. Szczególnie po tym kryzysie ekonomicznym sprzed kilku lat jest to jeden z najlepiej rozwijających się działów, również gospodarki. Wszystkie inne gałęzie – budownictwo, informatyka – mogą bardzo szybko zaliczyć dół, a kultura rozwija się i napędza społeczeństwo pozytywną energią. To jest wielki atut.
W Wasilkowie jest taka szansa na rozwój kultury?
Jak najbardziej tak. Społeczeństwo jest wspaniałe, dynamiczne, bardzo szybko i płynnie się rozwijające. Bliskość Białegostoku nie jest też przeszkodą, bo stolica województwa nie wysysa wcale kulturalnie jak to mówią niektórzy, ale daje dobre wzorce. Daje też możliwość kontynuacji, bo nie ukrywam, że część zajęć jest niemożliwa do wprowadzenia w tym stopniu profesjonalizacji co w Białymstoku. Jeżeli dziecko rozpocznie naukę gry na instrumencie, pozna podstawy i powie po roku, dwóch, że chce pójść do szkoły muzycznej, to będzie to rzeczywiście duży sukces i zadowolenie naszego ośrodka. A jeżeli ta osoba, która po prostu zagra kolędę wspólnie z rodziną i zaśpiewa, poczuje się po prostu lepiej, to też będzie to duży plus. Myślę, że dlatego warto działać i rozwijać kulturę.
Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiał: Michał Kułakowski