Ta historia ciągnęła się przez wiele lat. Rodzinę z Grabówki dopadały - na pozór niezwiązane ze sobą - nieszczęścia. Jedno z nich wydarzyło się właśnie w święta Bożego Narodzenia. Dopiero po latach okazało się, że wszystko było częścią mrocznego, zbrodniczego planu. A sprawca cały czas żył blisko ofiar.
W 2007 roku w Wigilię właścicieli nie ma w domu. Dochodzi do pożaru. Na szczęście straż pożarna zostaje w porę powiadomiona i udaje się uratować część budynku. Zniszczeniu ulega strych, poddasze oraz poszycie dachowe.
Wcześniej nagle umiera jeden z członków rodziny, zalany zostaje dom, psuje się samochód. W 2009 roku domowników budzi swąd spalenizny. Pod jednym z łóżek ktoś umieścił bombę domowej roboty. Nie może być mowy o przypadku...
Wszystko to działo się w małej, podbiałostockiej Grabówce: To mogła być zbrodnia doskonała. Ale mieszkaniec Grabówki na jednym zabójstwie poprzestać nie zamierzał.
(mik)