Praktyka dowodzi, że szereg najbardziej brutalnych przestępstw popełnianych jest z powodów, które dla osoby o prawidłowej osobowości są zupełnie niezrozumiałe - napisali w uzasadnieniu wyroku dla Andrzeja K. sędziowie Sądu Apelacyjnego w Białymstoku. Mieszkaniec Grabówki swój morderczy plan realizował od 2004 roku na przestrzeni pięciu lat. Gdyby nie jego własny upór i determinacja, pierwsza zbrodnia, którą popełnił, mogłaby nawet nigdy nie zostać wykryta.
W niedzielę, 27 czerwca 2004 roku, do szpitala zgłasza się Irena K. z podbiałostockiej Grabówki. Kobieta cierpi na ostre bóle brzucha, uporczywe wymioty i biegunkę. Lekarze rozpoznają między innymi ostre zapalenie błony śluzowej żołądka i jelit, wrzody żołądka oraz stan zapalny dwunastnicy i żylaków przełyku.
Miesiąc później kobieta znów trafia do szpitala. Zostaje hospitalizowana w stanie śpiączki. Dochodzi do niewydolności wielonarządowej. Irena K. umiera w strasznych męczarniach. Wówczas nie wiadomo było, co doprowadziło ją do takiego stanu, a w efekcie do zgonu. Rodzina nie decyduje się na sekcję zwłok.
Dwa lata później, zimą 2006 roku, wydarza się - mogłoby się wydawać nieszczęśliwy i przypadkowy - incydent. Dochodzi do zalania domu należącego do rodziny zmarłej Ireny K. Część pomieszczeń nie nadaje się do użytku, wymagają wielomiesięcznego suszenia, a następnie malowania ścian i naprawy podłóg na parterze budynku.
Jeszcze w kwietniu tego samego roku rodzinie z Grabówki psuje się samochód. Zatarciu ulega silnik pojazdu. Straty wynoszą nie mniej niż 6 tysięcy złotych.
W 2007 roku w Wigilię właścicieli nie ma w domu. Dochodzi do pożaru. Na szczęście straż zostaje w porę powiadomiona i udaje się uratować część budynku. Zniszczeniu ulega strych, poddasze oraz poszycie dachowe.
Apogeum nieszczęść dopada rodzinę dwa lata później. Wówczas nie może być już mowy o żadnym nieszczęśliwym splocie wydarzeń. Ktoś wyraźnie próbuje zrobić im krzywdę.
Był wtorek, 24 kwietnia. Środek nocy. Około godziny 1.32 domowników obudził swąd spalenizny. Pod łóżkiem męża zmarłej kilka lat wcześniej Ireny K. ktoś umieścił bombę domowej roboty. Ładunek zostaje wyniesiony na zewnątrz. Na szczęście nie dochodzi do eksplozji. W tym czasie w budynku przebywali też zięć i córka mężczyzny wraz z dwójką dzieci.
Ponad miesiąc później znów dochodzi do pożaru domu. Ogień i tym razem pojawia się na poddaszu. Mieszkańcy w porę opuszczają budynek i wzywają strażaków. Dom udaje się uratować.
Wkrótce członkowie rodziny zaczynają chorować. Wówczas na jaw wychodzi misterny plan, realizowany przez będącego cały czas w pobliżu, Andrzeja K. To zięć zmarłej Ireny K. i jej męża. Po pięciu latach od pierwszego nieszczęścia, które dotknęło rodzinę z Grabówki, okazuje się, że pasmo przykrych zdarzeń nie było dziełem przypadku. Andrzej K. postanowił, że zabije swoich teściów oraz rodzinę siostry żony.
Mężczyzna Irenie K. - w bliżej nieustalony sposób - podał od 0,3 do 0, 5 g chlorku rtęci. To właśnie kumulująca się w jej organizmie rtęć doprowadziła do postępującego uszkodzenia narządów i w efekcie do śmierci. Takie ustalenia możliwe były dzięki przeprowadzonej po pięciu latach ekshumacji zwłok kobiety.
Rok po dokonaniu pierwszego zabójstwa Andrzej K. kontynuował swój plan. W domu teścia oraz rodziny siostry żony rozlewał rtęć metaliczną i dimetylortęć. Domownicy przez trzy lata narażeni byli na działanie szkodliwej substancji. Z tego powodu niektórzy z nich zachorowali. Mąż Ireny K. odniósł ciężki uszczerbek na zdrowiu.
8 września 2008 roku Andrzej K. został zatrzymany przez policję. Okazało się, że to także on stał za podpaleniami, zalaniem domu oraz uszkodzeniem silnika samochodu.
W skrytce pod sufitem jego domu śledczy znaleźli podręcznik do toksykologii, wraz z dowodami zakupu trujących związków przez mężczyznę, a także urządzenia zegarowe z wystającymi przewodami. Ustalono także, że zatrzymany w internecie wyszukiwał informacji o substancjach, których użyto do podpaleń.
W 2015 roku Sąd Apelacyjny w Białymstoku utrzymał w mocy wyrok dożywotniego pozbawienia wolności. Mężczyzna nigdy nie przyznał się do winy. Jak donosiły wówczas relacjonujące proces media, w niewinność męża wierzyła jego żona.
Co skłoniło Andrzeja K. do tych wszystkich czynów?
Biegli, podobnie jak i Sąd, motywów i pobudek działania osoby psychicznie zdrowej mogą się co najwyżej domyślać, a nie je naukowo stwierdzać. Ustalając na podstawie opinii biegłych, że osobowość A. K. (1) jest zaburzona i wykazuje cechy osobowości paranoicznej, Sąd a quo w osobowości tej, potwierdzonej całą szeregiem innych dowodów (anonimowe donosy przeciwko swoim bliskim kierowane przez A. K. (1) do Urzędu Skarbowego i do ubezpieczyciela - (...), zeznania świadków wskazanych na str. 23 – 24 uzasadnienia wyroku /str. 12- 13 odpisu/, w tym bardzo istotne pierwsze zeznania żony oskarżonego, założony podsłuch i odnalezione klucze do sąsiednich domostw), znalazł uzasadnienie dla tezy, że wyimaginowanym motywem patologicznego zachowania oskarżonego była zazdrość wobec innych członków rodziny, która na co dzień zasadniczo była skrywana, a która znajdowała ujście w zachowaniach o charakterze kryminalnym. Kończąc ten wątek zreasumować należy, że próba podważania tego motywu poprzez odwołanie się do argumentów racjonalnych, wskazujących np. na brak powodów do zazdrości na tle finansowym z uwagi na to, że dom oskarżonego był ,,okazalszy i bogatszy” w stosunku do domu rodziny I., nie uwzględnia podstawowego faktu, że taki argument może mieć zastosowanie do osoby o osobowości niezaburzonej, a nie tej, której procesy psychiczne nie poddają się kategoryzacji pod kryteria typowe, normalne dla osób nie wykazujących takich odchyleń. Wszak praktyka dowodzi, że szereg najbardziej brutalnych przestępstw popełnianych jest z powodów, które dla osoby o prawidłowej osobowości są zupełnie niezrozumiałe
- czytamy w uzasadnieniu wyroku Sądu Apelacyjnego w Białymstoku.
Andrzej K. pokrzywdzonym – teściowi oraz siostrze żony i jej mężowi – musiał zapłacić łącznie 130 tys. złotych zadośćuczynienia. Sąd zobowiązał go też do naprawienia spowodowanych szkód. O warunkowe przedterminowe zwolnienie mężczyzna będzie mógł się ubiegać po 25 latach odbycia kary.
Czytaj też: „Tego nikt się nie spodziewał”. Zbrodnia, która wstrząsnęła całą Polską
(mik)