Mówi się, że to miejsce skrywa jedną z największych tajemnic Czarnej Białostockiej i jest białą kartą w historii PRL-u. Mowa o tajemniczym kompleksie fabrycznym położonym na obrzeżach miasta. Niebawem na jego teren wkroczy wojsko. Co będą robili żołnierze w Agromie?
Według oficjalnych informacji na terenie opuszczonej fabryki mają odbyć się ćwiczenia Wojsk Obrony Terytorialnej.
W dniach 1-2 czerwca w Nadleśnictwie Czarna Białostocka (teren byłych zakładów Agroma) żołnierze 1 Podlaskiej Brygady Obrony Terytorialnej będą szkolić się z wykorzystaniem środków pozoracji pola walki (m.in. amunicji ślepej, petard i granatów dymnych). W rejonie szkolenia słyszalne będą odgłosy wystrzałów, wybuchów oraz nastąpi czasowe zadymienie. Ćwiczenia odbędą się w oddaleniu od budynków mieszkalnych. Zwracamy się z prośbą o stosowanie się do poleceń służby informacyjnej i zachowanie dystansu od miejsca szkolenia. Szkolenia poza terenami wojskowymi są planowane i konsultowane z lokalnymi władzami, instytucjami, służbami oraz właścicielami terenu. Ich celem jest jak najlepsze przygotowanie żołnierzy do wypełniania misji Wojsk Obrony Terytorialnej, czyli obrony i wspierania społeczności lokalnych - poinformował w poniedziałek Urząd Miejski w Czarnej Białostockiej.
Fabryka do dzisiaj wzbudza zainteresowanie eksploratorów i pasjonatów historii. Nie jest bowiem jasne, co tak naprawdę tam produkowano i przechowywano.
Początek tej zagadki to prawdopodobnie lata 50. ubiegłego stulecia. Nowa władza z rozmachem próbuje realizować ambitne założenia tzw. planu sześcioletniego. W całym kraju, wyniszczonym po II wojnie światowej, powstają fabryki, nowe zakłady pracy, do wsi dociera elektryczność. Zapada decyzja, aby wewnątrz Puszczy Knyszyńskiej, niedaleko granicy z bratnim Związkiem Sowieckim, wybudować fabrykę.
Oficjalnie w zakładzie aż do początku lat 90. trudniono się produkcją sprzętu AGD. Wytwarzano tutaj m.in. odkurzacze, pralkę wirnikową „Ewa”, chłodziarki „Szron”, który zyskały sławę w całej Polsce Ludowej. Z taśmy produkcyjnej wyjeżdżały też maszyny rolnicze.
Maszyny z Czarnej Białostockiej szły, jak „ciepłe bułeczki". To był najlepszy okres prosperity dla fabryki. Zatrudniano prawie 4000 ludzi! Fabryka, od samego początku dbała o dobre warunki socjalne dla swoich pracowników. W latach 1952-1958 wybudowano bloki mieszkalne - Zakładowe Osiedle Robotnicze (ZOR), ściągano inżynierów, konstruktorów z całego kraju. Z okolicznych wsi przybywali do pracy młodzi ludzie. Mieli możliwość kształcenia się i zdobywania zawodu. Zamieszkiwali początkowo w hotelu robotniczym (obecnie LO) przy ul. Sienkiewicza. Wytwórnia Wyrobów Precyzyjnych współfinansowała budowę szkoły podstawowej, żłobka, przedszkola. W 1969 roku pod swoje skrzydła wzięła Szkołę Podstawową nr 2. Współpraca między dyrekcją obu szkół, komitetem rodzicielskim i dyrekcją fabryki, układała się wzorowo - czytamy na jednym z forów internetowych.
Jednak jeżeli chwilę się zastanowić, pojawiają się pewne wątpliwości. Przede wszystkim – dlaczego akurat taka lokalizacja fabryki. Nawet dzisiaj dotarcie do pozostałości po zakładach „Agroma” i „Agromet” bez map jest bardzo trudne. Można odnieść wrażenie, że chciano skrzętnie ukryć sporych rozmiarów kompleks produkcyjny. Tylko po co?
W sieci można natrafić na intrygujące wypowiedzi. Oto niektóre z nich:
„Kiedyś, kiedyś była produkowana amunicja”.
„Jeżeli się nie mylę, to pierwsza nazwa tego zakładu brzmiała Wytwórnia Chemiczna nr 52. Zakład był pod staranną opieką panów z UB”.
„Pracowałem w WWP w 1968 roku. Były trzy wydziały W1 - wydział mechaniczny, W2 - tłocznia i produkcja pralek i lodówek i wydział W3 - produkcja roztrząsaczy obornika. Pod wydziałami były schrony, a nad nimi - siatki maskujące”.
„Ja pracowałem na wydziale W1 jako tokarz i niektóre elementy były elementami zbrojeniowymi, bo rysunki były wydawane i zamykane w skrzynce umieszczonej na korpusie przednim tokarki i zamkniętej na kłódkę przez majstra. Było widać tylko stronę, którą się wykonywało z wymiarami, ale bez opisu”.
Intrygujący jest wpis na forum portalu sadistic.pl z 2013 roku. Jeden z eksploratorów twierdzi w nim, że jego grupie udało się dotrzeć do byłego kierownika zakładu, który odpowiadał, za - jak to określa internauta - ukrytą produkcję.
Od początku 60 (lat - red.) produkowano tam materiały wybuchowe na użytek wojsk saperskich, a od 1970 roku już bomby głębinowe dla marynarki wojennej - napisał. W tych czasach stosunki pomiędzy ZSRS a państwami zachodnimi były już mocno napięte, a według niektórych kolejny światowy konflikt wisiał na włosku. Niewykluczone więc, że sprzęt wyprodukowany w Czarnej Białostockiej zostałby użyty podczas działań w trakcie III wojny światowej.
Internauta twierdził też, że na terenie kompleksu grupa znalazła schron całkowicie zalany wodą. Według pomiarów słup wody miał trzy metry.
Inny użytkownik tego samego forum pisał z kolei o podziemnych magazynach, w których miała być składowana broń.
Mało osób wie którędy, ale da się zejść niżej - twierdził.
Kilka lat temu Czarną Białostocką odwiedzili członkowie grupy Urban Explorers Białystok. Jak piszą na swoim facebookowym profilu oraz w artykule opublikowanym w serwisie JoeMonster.org, nawet dzisiaj mieszkańcy, którzy mogliby wiedzieć coś o tajemniczych zakładach, nie są skłonni do rozmowy.
Według informacji, które uzyskali wtedy eksploratorzy od miejscowej ludności, w Czarnej Białostockiej przed laty działał tak naprawdę zakład produkujący broń i materiały wybuchowe dla wojska. Fabryka współpracować miała z morskimi jednostkami wojskowymi na gdyńskim Oksywiu. Powstawały tutaj bomby głębinowe i torpedy oraz proch strzelniczy.
O tajemnicach skrywanych przez opuszczone budynki w Czarnej Białostockiej pisaliśmy po raz pierwszy w 2017 roku.
W latach 80 przez parę lat na wydziale z betonowym walami kilka razy dziennie testowano bombki choinkowe. Eksplozje były tak potężne, że w oddalonych zabudowaniach drżały szyby. Detonacje były tylko w dzień, nigdy w nocy. Tyle pamiętam - napisał wówczas jeden z naszych Czytelników.
Kompleks podzielony był na dwie części: fabryczną „Agromet” i magazynową „Agroma”. Produkcja sprzętu AGD prawdopodobnie miała stanowić wyłącznie przykrywkę dla faktycznej działalności zakładu. Fabrykę rozlokowano na ogromnej powierzchni ponad stu hektarów. Do miejscowości od obecnej drogi krajowej nr 19 prowadzi kręta droga, nazywana przez miejscowych „językiem teściowej”. Takie wytyczenie trasy miało uchronić ją przed zniszczeniem z powietrza. Zakłady otacza też wysoki wał ziemny. Gdyby w fabryce produkowano wyłącznie sprzęt rolniczy i AGD, byłby on całkowicie zbędny. Taka konstrukcja stanowi bowiem zabezpieczenie w przypadku ewentualnego wybuchu.
Do myślenia daje też jeszcze jeden fakt.
Pod koniec lat 70-tych sowiecka generalicja miała przygotowane precyzyjne plany ataku na Europę Zachodnią. Preludium III wojny światowej byłyby uderzenia taktycznej broni atomowej. Za nimi ruszyłyby armie państw Układu Warszawskiego. Polacy mieli walczyć w Danii, północnych Niemczech i Holandii. Według założeń sztabowców konflikt miał trwać zaledwie miesiąc i zakończyć się zajęciem całej Europy przez ZSRS. Polska miała zaś zamienić się w poatomową pustynię. Sowieci byli tego w pełni świadomi. Przez nasz kraj miał przejść drugi rzut wojsk Układu Warszawskiego, ok. 3 milionów żołnierzy i 40 tysięcy czołgów oraz pojazdów pancernych. Zachód, aby przerwać tę ofensywę wojsk sowieckich, musiał odciąć ich od dostaw, zaopatrzenia oraz odwodów.
Z mapy zamieszczonej w portalu prisonplanet.pl ilustrującej przyszły konflikt zbrojny (tzw. mapy Kuklińskiego) wynika, że jedna z amerykańskich bomb atomowych spaść miała na Sokółkę. Miejscowość od Czarnej Białostockiej, gdzie wówczas najprawdopodobniej znajdowała się fabryka broni, dzieli zaledwie ok. 20 kilometrów. Skutki eksplozji - fala uderzeniowa oraz bardzo wysoka temperatura - byłyby zatem z pewnością odczuwalne również tam.
Jeden z internautów poruszył tę sprawę na Twitterze. Jego zdaniem o tym, że Sokółka znalazła się na celowniku wojsk NATO zadecydowały trzy aspekty: węzeł kolejowy, możliwość szybkiego przeładunku z toru szerokiego (1520 mm) na europejski (1435 mm) oraz potężne zbiorniki z paliwem znajdujące się w Buchwałowie. Użytkownik portalu społecznościowego zwrócił też uwagę na stację kolejową Machnacz w rejonie Czarnej Białostockiej, w pobliżu której ukryto w lesie rampę przeładunkową. Czy zachodni wywiad wiedział, co produkuje się w pobliżu? Tego nie można wykluczyć.
2/2 Pytanie brzmi: co takiego znajdowało się/znajduje w Sokółce bądź jej okolicach, co uzasadniałoby tego rodzaju atak?
— Obronny (@Obronny2) September 23, 2020
Odpowiedzi w formie np. "węzeł kolejowy" są zdecydowanie niewystarczające.
Życzę dobrej zabawy i owocnych poszukiwań na mapie.
Odpowiedź zamieszczę ok. 22:30.
1) Sokółka to stacja węzłowa na styku dwóch różnych systemów kolejowych - "normalnego" (1435 mm) oraz "szerokiego" (1520 mm) prowadzącego do/z Grodna. Jest to również skrzyżowanie linii nr 6 z linią nr 40 do Suwałk.
— Obronny (@Obronny2) September 23, 2020
3) Machnacz - to w pobliżu tej stacji zlokalizowano ukrytą w lesie kolejną rampę przeładunkową. Tory wjazdowe w kierunku rampy miały rozstaw 1520 mm, wyjazdowe w kierunku zachodnim 1435 mm. pic.twitter.com/66HP8Nrupn
— Obronny (@Obronny2) September 23, 2020
6) Rampa przeładunkowa przed stacją w Sokółce o dł. ok. 600 m (na zdjęciu), jest to miejsce, w którym łączą się linie nr 6, 40 (1435 mm) oraz linia nr 57 (1520 mm).
— Obronny (@Obronny2) September 23, 2020
7) Linia kolejowa nr 40 do Suwałk, umożliwiała transport z kierunku ZSRR (Litwy). pic.twitter.com/86qwcCJNUM
Nawet gdyby fabryka w Czarnej Białostockiej nie została całkowicie zniszczona po zrzuceniu bomby atomowej, najprawdopodobniej produkcja i transport broni stanęłyby w miejscu. Doszłoby bowiem do zdemolowania infrastruktury kolejowej i drogowej, nic już nawet nie mówiąc o startach w ludziach.
(mik)