O pracy w radzie miejskiej, o problemach Wasilkowa, sposobach na ich rozwiązanie i o politycznych planach na przyszłość rozmawiamy z radną Dominiką Jocz.
Emocje po sesji budżetowej już opadły? Momentami było naprawdę nerwowo...
Nie była to pierwsza sesja, na której pojawiły się emocje. Sądzę, że w tej kadencji były bardziej emocjonujące posiedzenia. Wiadomo, sesja budżetowa jest jedną z ważniejszych, więc wywołuje emocje po obu stronach. Czy opadły? Myślę, że tak. Sądzę, że po trzech latach działalności w samorządzie jestem w stanie panować już nad emocjami. Chociaż wiadomo – jeżeli nam na czymś zależy, w coś się angażujemy, to emocje, tak po ludzku, nam towarzyszą.
Klub Przyjaciół Wasilkowa postrzegany jest w radzie miejskiej jako opozycja. Wiem, że nie przepadacie państwo za tym określeniem. Ale co konkretnie nie podoba się pani w sprawowaniu urzędu przez obecnego burmistrza?
W tym momencie możemy nazwać siebie opozycją i de facto ją tworzymy w pięć osób. W skali rady jest to jedna trzecia składu, więc wciąż zbyt mało, aby móc realnie wpływać na podejmowane przez władzę wykonawczą decyzje. Najbardziej nie podoba mi się to, że ilekroć dochodzi do podejmowania jakichś ważnych decyzji, zawsze brak jest konkretów i argumentów stricte merytorycznych. Kiedy są nam proponowane jakieś rozwiązania, nowe inwestycje - zawsze jest to oparte na mglistej wizji.
Ma pani na myśli na przykład budowę basenu w Wasilkowie?
Dokładnie. Basen to jest kluczowy temat tej kadencji. To było podstawowe hasło wyborcze obecnego burmistrza. Pamiętam, że kiedy sama prowadziłam kampanię, to - pomimo że nie miałam nic wspólnego z tym komitetem, ani basen nie był w moim programie – wiele osób pytało mnie, co na ten temat myślę. Moja odpowiedź zawsze była taka sama – nie wiem. Nie wiem dlatego, że trzeba to przeliczyć, zrobić konkretny, realny plan i dopiero na tej podstawie podjąć decyzję. Co ciekawe, od czasu kampanii minęły już trzy lata i dalej moja odpowiedź jest taka sama. Dalej nie ma konkretów, dalej nie ma o czym dyskutować. To jest bardzo poważna inwestycja, w gruncie rzeczy inwestycja społeczna, a dyskusje na ten temat sprowadzają się do tego, że „basen to fajna inwestycja”, „bo pływanie jest zdrowe, dzieci chcą pływać, będziemy się rehabilitować i to jest dobre”. Absolutnie się z tym zgadzam, bo ciężko w tej kwestii polemizować. Tylko czy sam fakt, że pływanie jest dobre dla zdrowia, to wystarczający argument, aby inwestować 18 milionów w budowanie pływalni akurat w Wasilkowie? Być może gdyby się ktoś za to zabrał naprawdę na poważnie i porządnie to przeanalizował, to istniałaby szansa, że byśmy się do tego przychylili. To nie jest tak, że nie chcemy, bo nie, bo się nie zgadzamy z burmistrzem z założenia.
{ads3}
Właśnie. Biorę do ręki pani obietnice wyborcze i widzę: poprawa komunikacji miejskiej oraz potrzeba uruchomienia komunikacji wewnątrzgminnej, poprawa infrastruktury oświetleniowej, stanu dróg i chodników, rozbudowa terenów nad zalewem, wykorzystanie potencjału turystycznego Wasilkowa. Mam wrażenie, że Mirosław Bielawski realizuje – albo przynajmniej stara się realizować – dokładnie te same punkty. A jednak jako burmistrza Wasilkowa ocenia go pani negatywnie. Więc brakuje tych konkretów?
Zgadza się. Jeżeli chodzi o infrastrukturę, to każdy radny, startując w wyborach do samorządu, musiał zwrócić na to uwagę. Stan ulic to jest podstawa, więc każdemu na tym zależy. I stąd też nasze wielkie oburzenie na przedostatniej sesji, kiedy pan burmistrz wstał i powiedział, że jeżeli nie popieramy budżetu globalnie, to oznacza, że nie popieramy budowy dróg. To jest ewidentny populizm, demagogia.
Czyli nie widzi pani żadnej sprzeczności? W 2014 roku mówiła pani o potrzebach, które przed chwilą wymieniłem. Ale kiedy przyszło do głosowania nad budżetem na 2018 rok – w którym jest właśnie m.in. rozbudowa Grodzieńskiej i Białostockiej, są ścieżki rowerowe i inne inwestycje drogowe – to była pani przeciw.
Absolutnie nie widzę. Budżet głosujemy całościowo. To, że nie jesteśmy globalnie za budżetem w takim kształcie, w jakim został przedstawiony, nie oznacza hurtowego sprzeciwu wobec wszystkich inwestycji. Oczywiście, że wszystkie inwestycje drogowe czy związane z poprawą jakości oświetlenia są popierane – jestem przekonana – przez wszystkich radnych. Nad tym nawet nie ma co dyskutować. Dlatego takie wystąpienie pana burmistrza było naprawdę ewidentnym populizmem. Mam nadzieję, że mieszkańcy nie dadzą temu wiary, bo to jest – powiedzmy sobie wprost – bardzo niski argument. Wierzę w mądrość ludzi i jestem przekonana, że mieszkańcom starczy na tyle trzeźwego osądu, aby nikt w takie hasła nie uwierzył.
Jak zatem pani realizowała albo starała się spełniać swoje obietnice wyborcze przez te trzy lata bycia radną?
Na tyle, na ile mogłam. Niestety, rzeczywistość ogranicza te możliwości.
Co udało się zrobić?
Na pewno – w mojej ocenie, ale i ocenie wielu wasilkowian – udało mi się dobrze sprawować pełnioną funkcję. Jestem dostępna dla mieszkańców przez cały czas. Jestem jedyną osobą z rady, która ma oficjalny numer telefonu do kontaktu, która nieprzerwanie od początku kadencji prowadzi swoją stronę internetową. Codziennie sprawdzam wiadomości od mieszkańców. Bo nie ma takiego dnia, aby ktoś do mnie nie zadzwonił albo nie napisał. Praktycznie każdego dnia mieszkańcy kontaktują się ze mną w ważnych dla nich sprawach.
Jakie są to sprawy?
Bardzo różne. Naprawdę. Infrastruktura jest tutaj na pierwszym miejscu. Często chodzi o pomoc w pisaniu różnych wniosków, są też liczne pytania prawne odnośnie kwestii związanych z samorządem, ale nie tylko. Pojawiają się też problemy, które wynikają być może z relacji sąsiedzkich, ale gdzie gmina ma swoją rolę i właściwość. Są i drobne rzeczy, jak na przykład powieszenie flag na 11 listopada w danym miejscu albo odśnieżenie kawałka drogi. W tych sprawach, różnej rangi i różnego typu, ludzie się do mnie odzywają i nigdy nie było tak, aby jakikolwiek sygnał pozostał bez przekazania informacji dalej, sprawdzenia jej w urzędzie. Jeżeli chodzi o kontakt z mieszkańcami, to staram się to zadanie realizować. To się sprawdza i ludzie z tego korzystają. Poświęcam na to sporo czasu z tej całości przeznaczonej na działalność samorządową.
Ze swojej strony tak postrzegam funkcję rady i radnych, że my uchwalamy prawo. Musimy więc znać podstawy prawne wydawania uchwał, ale też analizować treść samych uchwał. Staram się wykorzystywać przy tym zdobytą wiedzę najlepiej jak potrafię (Dominika Jocz jest absolwentką prawa – red.) i się do tego przykładać. Bo to jest podstawowa funkcja rady. Nie żadna inna, tylko właśnie uchwalanie prawa.
Jeżeli chodzi o obietnice wyborcze, to zabiegam, aby móc je zrealizować.
Na ile się to udawało przez te trzy lata?
Co jakiś czas powracam to swojej ulotki wyborczej, do swojego programu, który napisałam. Jednym z podstawowych punktów była komunikacja. Za każdym razem, kiedy poruszamy na Komisji Ładu Przestrzennego i Infrastruktury Technicznej ten temat, to staram się sugerować jakieś propozycje i rozwiązania. Kiedyś drukowałam programy transportu zbiorowego z innych gmin, żeby były pewną inspiracją dla Wasilkowa, przedstawiałam je na komisji.
Poprawiło się coś w tej kwestii?
Niestety nie. Pomysły, inspiracje, argumenty były. Wpiera mnie też radny Kozłowski, który proponuje bardzo mądre rozwiązania dotyczące rozwoju i podniesienia poziomu jakości naszej komunikacji. Jednak pan burmistrz nigdy nad tymi pomysłami się nie pochylił. To bardzo niedobrze, bo gmina potrzebuje również komunikacji wewnątrzgminnej. Ciągle tego nie ma. Olbrzymie pieniądze płacimy dla Białegostoku za „setkę” i inne linie. Wprawdzie jesteśmy na to częściowo skazani. Aczkolwiek uważam, że gdyby tak kreatywnie pomyśleć, popatrzeć na inne wzorce, to można byłoby przy takim samym nakładzie finansowym tę komunikację zorganizować w bardziej optymalny sposób. Bardzo bym chciała, aby kiedyś tak się stało.
Chciałaby pani jesienią stanąć w szranki w Mirosławem Bielawskim? Mówi się, że byłaby pani jego najmocniejszym kontrkandydatem. Czy może jednak jeszcze raz spróbuje pani swoich sił w wyborach parlamentarnych w 2019 roku?
Na wszystko patrzę chronologicznie. Na początku są wybory samorządowe, parlamentarne są nieco później. Bardzo mnie to cieszy i sprawia mi olbrzymią radość, że wiele osób docenia moją dotychczasową pracę w radzie. Już sam fakt, że sporo osób namawia mnie do startowania w wyborach na burmistrza Wasilkowa, jest dla mnie dużą nobilitacją. Rozważam taką możliwość, ale na razie nie ogłaszam decyzji.
{ads3}
A kiedy można byłoby się takiej decyzji spodziewać?
Sądzę, że czas to zweryfikuje. A czas biegnie prędko, więc na pewno niebawem.
Gdyby – załóżmy tak czysto hipotetycznie - została pani burmistrzem, jakie trzy główne cele by sobie pani postawiła? Co chciałaby pani w Wasilkowie przede wszystkim zrobić?
Tylko trzy?
Jest tego więcej?
Zdecydowanie. Na pewno uważam, że każdy kandydat, który chce w ogóle wystartować w wyborach, powinien przedstawić bardzo merytoryczny, konkretny program. Obserwuję od jakiegoś czasu wybory i zbieram ku pamięci ulotki wszystkich kandydatów. Naprawdę poraża mnie to, jak niewielu z nich posiada jakikolwiek program. Nie mówię o programie dobrym, merytorycznym, szczegółowym, tylko o jakimkolwiek. Zazwyczaj jest to bardzo krótka prezentacja, czasem na dodatek z błędami, na zasadzie: „jestem fajny/a - wybierzecie mnie!”. Nie tak powinno być. Na pewno trzeba zrobić merytoryczne analizy, jeszcze przed powstaniem programu. A nie rzucamy kilka haseł i potem pomyślimy, jak to zrobić. Jeżeli wysuwamy jakieś propozycje, to musimy wiedzieć, jak je zrealizować.
Jeżeli chodzi o podstawowe rzeczy, to w moim przypadku byłaby to infrastruktura. Ale też ludzie. Bo miasto to nie tylko chodniki, ale też kultura. Miasto trzeba budować, rozwijać. Infrastruktura jest potrzebna i zawsze będzie. Zawsze też będzie na nią za mało pieniędzy. Ale z drugiej strony, trzeba też myśleć jak rozwinąć społeczeństwo. U nas na pewno brakuje myślenia o przedsiębiorczości i o tym, na czym gmina mogłaby zarabiać.
A na czym mogłaby zarabiać?
Warto byłoby spojrzeć na inne gminy, w jaki sposób osiągają dochody. Oczywiście nie mówię o takich samorządach, które dochody mają częściowo sprezentowane od losu. Te, które są na szczycie w ogólnopolskich rankingach, mają np. złoża. Zwykłe gminy, bez tych dodatkowych „bonusów”, powinny stawiać na przedsiębiorczość. Mam wrażenie, że o naszych lokalnych przedsiębiorcach nikt nie myśli. Samorządy, które stworzyły tereny inwestycyjne, niebawem będą mogły odcinać od tego kupony. U nas tego nie ma, a szkoda. Myślimy o inwestycjach społecznych. One też są ważne i tego nie neguję. Trzeba jednak pomyśleć o tym, co nie tylko nas zadłuży, ale pozwoli te zadłużenie spłacić i osiągnąć dochód.
Mirosław Bielawski za jeden ze swoich sukcesów uważa to, że wkrótce do Wasilkowa miałaby się przenieść sporych rozmiarów firma produkująca sklejki. To jest na przykład szansa dla Wasilkowa?
Jak najbardziej. Oczywiście to też zależy od tego, w jaki sposób będzie to realizowane. Dużych przedsiębiorców na pewno trzeba zachęcać i przyciągać. Warto wskazać, że jako radni podjęliśmy dwie uchwały – o regionalnej pomocy inwestycyjnej i pomocy de minimis (forma wsparcia publicznego dla małych i średnich przedsiębiorców – red.). To były uchwały podjęte jednogłośnie. Tutaj też pragnę storpedować argument, że opozycja jest przeciwko wszystkiemu, jak to niektórzy twierdzą. Są takie uchwały – jak te na przykład pomocowe dla przedsiębiorców – które podejmowane są jednogłośnie. Tylko przy pierwszej miałam wątpliwości odnośnie kształtu merytorycznego, ale nie samej idei. Faktycznie spotkało się to z nadzorem RIO, ale uchwała została poprawiona. Jeżeli chodzi o te inicjatywy, to zastanawiam się tylko, dlaczego tak późno się pojawiły. Ja bym to zrobiła dużo wcześniej. Na pewno jest to jednak krok w dobrym kierunku. Mam nadzieję, że oprócz wspomnianej fabryki powstanie u nas więcej takich podmiotów.
Czyli infrastruktura, przedsiębiorczość... Coś jeszcze?
Przede wszystkim inwestowanie w ludzi. Pomoc mieszkańcom, rozwijanie kultury. Na to też bym stawiała w pierwszej kolejności.
Miejski Ośrodek Animacji Kultury w dawnym pasażu handlowym to dobry pomysł?
Na mój wniosek radni mogli zobaczyć ten budynek w środku. Jak to wygląda z zewnątrz, każdy wie i każdy widzi. Zawnioskowałam, aby przed głosowaniem uchwały o wyrażeniu zgody na nabycie tej nieruchomości, mogliśmy ją obejrzeć od wewnątrz. W środku ten budynek jest w stanie bardzo złym, delikatnie mówiąc. Sam remont pochłonąłby gigantyczne koszty. Mam obiekcje, czy to jest dobre miejsce. Jestem całym sercem za domem kultury, bo Wasilków tego potrzebuje. Szkoda, że często dużo mniejsze miejscowości mają takie placówki z prawdziwego zdarzenia, a my ciągle nie. To było od dawna podnoszone i słusznie. Jestem jak najbardziej za budową takiego miejsca. Jeżeli chodzi o lokalizację, to uważam, że można byłoby wymyślić coś lepszego. Chociażby tam, gdzie teraz pan burmistrz chce budować basen.
Koło szkoły przy Polnej?
To już byłaby lepsza lokalizacja. Wielu mieszkańców wyraża obiekcje odnośnie tego pasażu. Tam niby są miejsca na parkingi. Ale czy jest to serce Wasilkowa? Nie. Centrum Wasilkowa przeniosło się w nieco inne rejony – głównie w okolice Kościelnej i Polnej. Proszę zauważyć, że to tam się myśli o inwestycjach – basen, targowisko, itd. Więc czemu nie tam miałby się znajdować MOAK?
Studiowała pani cztery kierunki, na dodatek osiągając wyróżniające się w skali kraju wyniki. Świat przed panią stał – i w zasadzie nadal stoi – otworem. Dlaczego została pani w 10-tysięcznym Wasilkowie i zaangażowała się w lokalną politykę? Warto było?
Zaangażowałam się, bo mam do tego serce i chyba jakąś formę powołania. Mimo tego, że wiąże się to nie zawsze z samymi przyjemnościami, ale też i z trudnymi momentami, które są wpisane w pełnienie funkcji osoby publicznej, czyli np. często niesłuszną krytyką albo nieuzasadnionymi atakami. Jednak nie żałuję. Na tę chwilę jestem zadowolona z tego, gdzie jestem. A co życie przyniesie, to się okaże. Bo jest nieprzewidywalne i to jest w nim najlepsze.
Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiał: Michał Kułakowski