Białorusini chcieli zabrać imigrantów z Usnarza Górnego, ci woleli pozostać na koczowisku - poinformowała dziś Straż Graniczna. - Wciąż przebywają tam 32 osoby – powiedziała PAP w niedzielę wolontariuszka Fundacji Ocalenie, perska tłumaczka o imieniu Mahdieh.
„W ostatnich dniach po interwencjach Straży Granicznej, strona białoruska chciała zabrać całą grupę koczująca na wysokości miejscowości Usnarz Górny. Ponad połowa cudzoziemców opuściła teren, pozostałe osoby nie chcą opuścić miejsca koczowiska" - czytamy we wpisie SG.
W ostatnich dniach po interwencjach Straży Granicznej, strona białoruska 🇧🇾chciała zabrać całą grupę koczująca na wysokości m. Usnarz Górny. Ponad połowa cudzoziemców opuściła teren, pozostałe osoby nie chcą opuścić miejsca koczowiska.#NaStraży #Bezpieczeństwo
— Straż Graniczna (@Straz_Graniczna) August 22, 2021
Tymczasem wolontariusze związani z Fundacją Ocalenie spędzili noc na polu naprzeciw granicy polsko-białoruskiej, na której koczuje grupa cudzoziemców. Rozbili namiot kilkaset metrów od linii granicznej. - Jesteśmy tu w geście solidarności z tymi ludźmi, ale także żeby się z nimi porozumieć w razie konieczności – podkreśliła Mahdieh.
W niedzielę rano używając megafonu zapytała przebywających na granicy, czy grupa nadal liczy 32 osoby, czy nadal mogą tam przebywać. Otrzymała odpowiedź twierdzącą.
Żołnierze i Straż Graniczna nie dopuszczają nikogo do koczujących na granicy. Informują, że są oni po białoruskiej stronie. Grupa jest zasłonięta szczelnie ustawionymi samochodami wojskowymi i SG. Przez lornetkę można jedynie zobaczyć polskich funkcjonariuszy oraz nieco dalej fragment kordonu utworzonego przez białoruskie służby.
Kalina Czwarnóg z fundacji Ocalenie powiedziała w piątek PAP, że osoby znajdujące się na granicy nie chcą zostać na Białorusi.
(PAP), (pb)