28-latek, który jest podejrzany o spowodowanie pod koniec sierpnia śmiertelnego wypadku w Białymstoku i ucieczkę z miejsca zdarzenia, był pod wpływem amfetaminy. Takie są najnowsze ustalenia prokuratorów.
Przypomnijmy, 20 sierpnia około godziny 4.30 policjanci otrzymali informację, że na ulicy Antoniukowskiej doszło do wypadku. Ze wstępnych ustaleń wynikało, że volkswagen polo jadący z centrum w kierunku osiedla Antoniuk minął ulicę Świętokrzyską i w rejonie przystanku autobusowego potrącił dwie osoby. Kierowca odjechał nie udzielając pomocy poszkodowanym. W rejonie skrzyżowania ulic Antoniuk Fabryczny i Gajowej jego auto uderzyło on w krawężnik i zatrzymało się. Chwilę później 28-latka zatrzymał taksówkarz, który widział zajście i dogonił go, a następnie wskazał mundurowym. W tym czasie inny taksówkarz, który przejeżdżał w rejonie miejsca zdarzenia wraz z policjantami próbował reanimować poszkodowaną 23-letnią kobietę i 38-letniego mężczyznę.
28-latek został przebadany alkomatem przez policjantów, którzy przybyli na miejsce wypadku. Wynik był zerowy. Okazuje się jednak, że kierowca znajdował się pod wpływem narkotyków.
- W próbce krwi podejrzanego, któremu zarzucono kierowanie samochodem, znaleziono amfetaminę. Nie udzielam informacji odnośnie ilości narkotyku, który wykryto - powiedział nam Maciej Płoński, szef Prokuratury Rejonowej Białystok - Północ.
28-latek podejrzany o spowodowanie śmierci dwóch osób cały czas przebywa w areszcie.
- Jeżeli nie zostanie zwolniony przez sąd, to pozostanie tam do 16 lutego 2018 roku. Mam nadzieję, że do końca stycznia prześlemy do sądu akt oskarżenia - zaznacza Maciej Płoński.
Oprócz kierowcy na ławie oskarżonych zasiądą jego znajomi, którzy byli świadkami zdarzenia i nie udzielili pomocy poszkodowanym w wypadku. To czworo młodych ludzi w wieku 25 - 31 lat. Grozi im do 3 lat więzienia. Zastosowano wobec nich wolnościowe środki zapobiegawcze m. in. dozór policyjny.
28-latek przyznał się do zarzutów. Za spowodowanie wypadku i ucieczkę z miejsca zdarzenia w więzieniu może spędzić nawet 12 lat.
(mik)