Film „Wieś pływających krów” w reżyserii Katarzyny Trzaski opowiada o młodych berlińczykach, którzy dbają o rozwój duchowy, chcą żyć w zgodzie z przyrodą. Uważają, że naturę niezakłóconą cywilizacją, znajdą na pograniczu Polski i Białorusi.
Zdjęcia były realizowane we wsi Podozierany (gmina Gródek), a także w Berlinie i w Brandenburgii. W filmie wzięli udział mieszkańcy Podozieran. W ostatnią sobotę mieli szansę po raz pierwszy zobaczyć obraz nakręcony m.in. w ich wsi.
Film już zdobył uznanie krytyków i publiczności. W sobotę gratulacje autorce dokumentu złożył wicemarszałek Maciej Żywno. Katarzyna Trzaska jest stypendystką marszałka województwa podlaskiego w dziedzinie kultury.
- Dawno mnie tak jakiś film emocjonalnie nie poniósł... Różne światy, różne kultury, różne style życia zetknięte ze sobą w podlaskiej wsi. Piękna, otwarta postawa pana Stanisława i jego rodziny. Dumny z nich jestem, naprawdę. Musicie ten film koniecznie zobaczyć - zachęcał Maciej Żywno.
O czym opowiada film? Trójka uduchowionych i ekologicznie świadomych młodych Berlińczyków – Elle, Mario i Jon, w ramach wakacyjnej wyprawy a także poszukiwań miejsc, gdzie ludzie żyją w zgodzie z naturą, zwiedza wschód Polski i trafia na przepiękną podlaską wieś, gdzie wynajmują stary drewniany dom od miejscowego gospodarza, zajmującego się hodowlą krów - pana Stanisława. Przybysze z Berlina medytują, modlą się do księżyca, kąpią nago przy studni, współczują zwierzętom hodowlanym, jedzą warzywa wygrzebane ze śmietnika, w ramach oszczędzania pożywienia na ziemi. Dla miejscowych są bardziej egzotyczni niż jakiekolwiek osoby znane im z telewizji i filmów. Czy mimo bariery komunikacyjnej i olbrzymiej kulturowej przepaści jest możliwe porozumienie pomiędzy dzisiejszym hipisami i rolnikami z Podlasia? Co to dzisiaj znaczy – być blisko natury?
wrotapodlasia.pl
opr. (pb)