Mundurowi z Gródka podczas poszukiwań zaginionego 31-latka na jednej z posesji w gminie Zabłudów zamiast mężczyzny najpierw odkryli skórę z dzika, a następnie znaleźli żywego dzika. W domu 58-letniego właściciela posesji odkryli również wnyki, cztery jednostki broni oraz blisko 200 sztuk amunicji.
W środę funkcjonariusze Posterunku Policji w Gródku zostali zaalarmowani o zaginięciu 31-letniego mieszkańca Białegostoku. Mężczyzna tuż po 1 w nocy wyszedł z zakrapianej alkoholem imprezy, która odbywała się u kolegi w gminie Zabłudów i nie mówiąc nic nikomu poszedł w nieznane. Mundurowi w pierwszej kolejności odwiedzili kolegę, u którego ostatni raz był widziany zaginiony. Na posesji nikogo nie zastali. Dom był również zamknięty. Poszukując 31-latka postanowili sprawdzić przydomowe zabudowania. Jakież było ich zdziwienie, gdy najpierw odkryli wiszącą na sznurze skórę dzika, a po wejściu do jednego z pomieszczeń gospodarczych, w zagrodzie żywego 70-kilogramowego dzika.
Okazało się, że 58-letni właściciel posesji jest myśliwym, a skóra z dzika należy do jego kolegi, również myśliwego, który upolował zwierzę zgodnie z prawem.
W domu 58-latka policjanci odkryli również wnyki, cztery jednostki broni palnej oraz blisko 200 sztuk amunicji. Wyszło również na jaw, że na dwa rodzaje broni myśliwy nie posiadał pozwolenia. Mężczyzna tłumaczył, że dzika znalazł w lesie, że jadąc samochodem zauważył spacerującego warchlaka. Postanowił go zatrzymać i tak hodował go przez następne dwa lata.
58-latek został zatrzymany. Noc spędził w policyjnym areszcie. Mundurowi ustalają szczegóły całej sprawy.
Policjanci z Gródka oprócz nietypowego znaleziska odnaleźli również zaginionego 31-latka. Przebywał on w innej miejscowości oddalonej o kilka kilometrów. Nic złego mu się nie stało. Mundurowym oświadczył, że jest dorosły i może przebywać tam gdzie chce - informuje białostocka policja na swojej stronie internetowej (bialystok.policja.gov.pl).
opr. (pb)