Zwyczaj oblewania wodą w wielkanocny poniedziałek sięga jeszcze czasów Słowian. W tym roku zabawie nie będzie jednak sprzyjała i pogoda, i sytuacja związana z pandemią koronawirusa.
Lany poniedziałek wywodzi się ze zwyczajów pogańskich Słowian. Dawny lud w taki właśnie sposób okazywał radość z odejścia zimy i rozpoczęcia się wiosny. Śmigus i dyngus początkowo przez dłuższy okres czasu były dwoma różnymi zwyczajami.
Pierwszy polegał na symbolicznym biciu witkami wierzby lub palmami po nogach i oblewaniu zimną wodą. Miało być to symboliczne oczyszczenie z brudu i chorób, a później także grzechu. Słowianie wierzyli, że zimna woda sprzyja płodności. Dlatego właśnie oblewano przede wszystkim panny na wydaniu. Niejednokrotnie miało to charakter matrymonialny. W niektórych regionach Polski, po przyjęciu chrześcijaństwa, trzeciego dnia od Uroczystości Zmartwychwstania Pańskiego przedstawicielki płci pięknej miały prawo „odwetu” na panach.
Dyngusowanie z kolei pozwalało na wykupienie się pisankami od śmigusa. Połączone było z odwiedzaniem znajomych, ale też zupełnie przypadkowych osób.
Dzisiaj wiadra odchodzą raczej do lamusa. W sklepach co roku tuż przed Wielkanocą całkiem dobrze sprzedawały się pistolety i wyrzutnie na wodę. Trzeba jednak przyznać, że obecnie widok „uzbrojonych“ grup dzieci i młodzieży nie jest już w Lany Poniedziałek tak powszechny jak jeszcze kilkanaście lat temu.
Dzisiaj zabawie w śmigus dyngus na zewnątrz nie będzie sprzyjała pogoda. Meteorolodzy prognozują bowiem deszcz, temperaturę sięgającą maksymalnie 12 stopni Celsjusza i porywy wiatru do 50 km/h. Poza tym obowiązują ograniczenia związane z pandemią koronawirusa dotyczące wychodzenia z domu. Samodzielnie w przestrzeni publicznej nie mogą się też przemieszczać osoby niepełnoletnie.
Warto również pamiętać, że oblewanie przypadkowych osób może skończyć się nieprzyjemnymi konsekwencjami. Policja za takie zachowanie sprawców ukarze mandatem do nawet 500 złotych. Jeżeli sprawa trafi przed sąd, to może zakończyć się wymierzeniem kary grzywny (od 20 zł do aż 5 tys. zł), ograniczenia wolności bądź aresztu. Sytuacja skomplikuje się jeszcze bardziej, gdy w wyniku „zabawy” dojdzie do zalania i uszkodzenia drogiego sprzętu np. telefonu komórkowego. Warto pamiętać, że w przypadku nieletnich do 13 roku życia za szkody zazwyczaj odpowiadają ich rodzice bądź opiekunowie prawni.
Niedopuszczalnym zachowaniem jest także oblewanie lub rzucanie workami z wodą w jadące pojazdy czy rowerzystów. Może spowodować to zagrożenie w ruchu drogowym. Grożą za to podobne konsekwencje, co w powyższych przypadkach. Jeżeli skutkiem takiego zachowania będzie jednak zdarzenie drogowe karą może być nawet więzienie.
(mik)