Piłkarze z Czarnej Białostockiej zakończyli swój pierwszy sezon w okręgówce. Teraz zawodnicy mają chwilę przerwy. O przebiegu rozgrywek rozmawialiśmy pod koniec czerwca z Mateuszem Woronieckim, szkoleniowcem ekipy.
Przypomnijmy, Czarni Czarna Białostocka po zeszłorocznym awansie z A-klasy zagrali swój pierwszy sezon w okręgówce. Przez moment wydawało się nawet, że beniaminek będzie miał realne szanse na miejsce w pierwszej trójce i być może tym samym na kolejny przeskok do wyższej ligi. Słabsze występy w rundzie wiosennej sprawiły jednak, że ekipa sezon zakończyła tuż za podium, na czwartym miejscu. Czy to zadowalający wynik? - zapytaliśmy trenera piłkarzy.
- Nie jestem w stanie jednoznacznie odpowiedzieć na pytanie, czy jesteśmy zadowoleni. Ten sezon rozpatruję z wielu stron. Jakby nam ktoś rok temu powiedział, że będąc beniaminkiem zajmiemy czwarte miejsce, to przyjęlibyśmy to z pokorą i trochę z niedowierzaniem. Udało nam się zbudować drużynę, a potencjał, który widziałem u chłopaków napawał mnie optymizmem. Z teoretycznie silniejszymi przeciwnikami potrafiliśmy grać jak równy z równym i wygrywać. Solidnie przepracowaliśmy zimową przerwę i nasze ambicje sięgały wyżej niż tylko czwartego miejsca, które zajmowaliśmy po jesieni. Niestety boisko to zweryfikowało. Generalnie jednak obroniliśmy naszą pozycję. Różnie było, runda wiosenna była szalona. Zaczęliśmy od porażki 1:0 z Hetmanem, potem niefortunnie przegraliśmy ze Śniadowem. Pierwsze dwa mecze nas po prostu zmiażdżyły - przyznaje Mateusz Woroniecki, trener Czarnych.
Runda wiosenna rzeczywiście nie należała do najłatwiejszych. Spotkania w początkowej fazie - ze względu na pogodę - nie odbywały się regularnie, wydawało się też, że Czarnym idzie nieco gorzej. A może to przeciwnicy byli silniejsi?
- Trudno powiedzieć, jak było. Trwające Mistrzostwa Świata pokazują, że piłka bardzo mocno się zmienia. Przede wszystkim decyduje głowa, mentalność, podejście psychiczne. Okręgówka była w tym sezonie taka, że każdy mógł wygrać z każdym. Było mnóstwo niespodzianek. Dół tabeli wygrywał z czołowymi zespołami. Moim zdaniem dzisiaj piłka to nie jest tylko technika, skład, ale przede wszystkim mentalność i zaangażowanie. To co w fazie grupowej na mundialu pokazały Iran, Maroko czy Korea, to było coś wspaniałego. Oglądało się to z czystą przyjemnością. Niemcy, jedni z faworytów, odpadli i pojechali do domu. Poziom piłki się wyrównał i to w każdej klasie rozgrywkowej. Decydują inne rzeczy niż to, kto lepiej żongluje czy ma lepszą technikę. Moglibyśmy być w zupełnie innym miejscu teraz i o innych rzeczach rozmawiać, gdyby te pierwsze kolejki rundy inaczej się potoczyły - stwierdza Mateusz Woroniecki.
Zdaniem trenera to właśnie pierwsze nieudane spotkania w rundzie wiosennej podcięły drużynie skrzydła.
- Gdybyśmy chociaż w pierwszym meczu zremisowali, to chłopaków by to motywowało. Mieliśmy też ograniczone warunki treningowe. Praktycznie całą zimę trenowaliśmy na orliku czy na hali. Po meczu z Hetmanem mieliśmy dwa tygodnie przerwy. To też źle wpłynęło na chłopaków. W drugiej kolejce mieliśmy planowo grać z Drohiczynem, który mogliśmy wygrać, co dodałoby nam skrzydeł. W Śniadowie nawet obiektywni obserwatorzy mówili mi po meczu, że byliśmy o poziom lepszym zespołem. Zaważył jednak strzał z dystansu. Jestem przedostatnią osobą, która chciałaby zwalać porażki na sędziów. Uważam jednak, że w dwóch, trzech spotkaniach zostaliśmy przez sędziów pozbawieni punktów. To też gdzieś tam w głowach zawodników się odbiło. W kontekście psychiki zostaliśmy zdemolowani już po pierwszych dwóch, trzech kolejkach. Przewaga punktowa przecinków wzrosła i to też negatywnie odbiło się na naszym zespole. Gorsze wyniki – to moim zdaniem – pokłosie tego startu. Piłkarsko uważam było nas stać, żeby do końca rywalizować o najwyższe cele. W dalszych kolejkach się podnieśliśmy i mieliśmy kawałek rundy bardzo udany. Mecz w Krypnie, gdzie okoliczności nam nie sprzyjały, rozegraliśmy kapitalnie. Dwa pierwsze mecze pozbawiły nas nadziei, jak się potem okazało – niesłusznie, bo runda tak się układała, że realne wydawało się trzecie miejsce. Zły początek rundy to być może także zapłacenie frycowego jako beniaminek. Zobaczymy, jak to będzie dalej - zaznacza trener ekipy z Czarnej Białostockiej.
Zakończona niedawno runda to także nieszczęśliwe zdarzenia i związane z nimi problemy kadrowe. Kilku zawodników nabawiło się bowiem poważnych kontuzji.
- Pod koniec sezonu złapaliśmy dwie poważne kontuzje. Bramkarz zwichnął bark, a jeden z naszych liderów, pomocnik, zerwał prawdopodobnie więzadła w kolanie. Bardzo mnie to martwi. Do tego dochodzi kontuzja naszego doświadczonego kapitana z meczu z Piastem Białystok. Naderwane więzadła wykluczyły go do końca rundy, nie wiadomo czy rozpocznie treningi od początku. Raczej nie. Nieszczęśliwie nam się to ułożyło - mówi Mateusz Woroniecki.
Teraz zawodnicy mają chwilę przerwy. Kolejny sezon rozpoczną w połowie sierpnia.
- Teraz chłopaki mają chwilkę odpoczynku. Przerwa jest bardzo krótka, bo już w połowie sierpnia stratuje nowy sezon. Czasu jest mało, ale uznałem, że lepiej będzie jeżeli zawodnicy odetchną od piłki przez trzy tygodnie. W tym roku przygotowania potrwają cztery tygodnie. W A-klasie graliśmy 10 kolejek w sezonie, teraz w okręgówce mieliśmy 30 spotkań. To była też spora zmiana. Chłopaki od piłki maja się oddalić, odizolować i odpocząć. Jest mundial, ale jego oglądanie to przyjemność z perspektywy obserwatora. Potem w treningi trzeba będzie wejść na pełnych obrotach. Nad czym konkretnie będziemy pracować? Czasu jest mało, więc trudno powiedzieć. Mam nadzieję, że uda się zebrać jak największą i jak najlepszą pod względem jakościowym grupę. Na pewno, jeżeli dojdą nowe osoby, trzeba będzie „wkomponować” je do zespołu - opowiada szkoleniowiec zespołu.
Czwarte miejsce, zajęte przez beniaminka, to z pewnością niezły wynik. Drużyna, która dała się poznać jako bardzo ambitna, będzie chciała prawdopodobnie w przyszłości zawalczyć o znacznie więcej.
- Generalnie wszyscy są zadowoleni. Czwarte miejsce, to jakby nie było, ścisła czołówka. Moje ambicje nie pozwalają jednak, żeby stwierdzić, że jest super. Trzeba się cieszyć, ale uważam że zawsze może być lepiej. Chłopakom należą się jednak brawa i gratulacje - podsumowuje trener piłkarzy z Czarnej Białostockiej.
Czarni Czarna Białostocka w 30 meczach podlaskiej okręgówki w sezonie 2017/2018 zdobyli łącznie 52 punkty. Odnieśli 16 zwycięstw, 10 razy musieli uznać wyższość przeciwników, a w czterech spotkaniach zremisowali.
(mik)