Maturzystka nazwała ministra edukacji „dziadem”, a młoda aktywistka wyjaśniła zgromadzonym, w jaki sposób można dokonać aborcji - tak wyglądał kolejny protest w Białymstoku po orzeczeniu TK. Wydarzenie nie przyciągnęło tłumów.
Wieczorem na Rynku Kościuszki nie pojawiło się zbyt wielu przeciwników zaostrzania prawa aborcyjnego. W porównaniu do demonstracji sprzed dwóch tygodni, była to zaledwie garstka ludzi.
Manifestanci wyrażali swój sprzeciw wobec orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego ws. aborcji oraz niezadowolenie z tego, że szefem resortu edukacji został Przemysław Czarnek. Jedna z przemawiających młodych kobiet, która przedstawiła się jako tegoroczna maturzystka, ministra określiła mianem „dziada”. Inna osoba mówiła o tym, że w Polsce można „legalnie dokonać aborcji farmakologicznej” oraz wspomniała o grupie, która pomaga w zorganizowaniu zabiegu terminacji ciąży za granicą. Jeszcze inna aktywistka podkreślała, że problem aborcji dotyczy nie tylko kobiet, ale także „transpłciowych mężczyzn i osób niebinarnych”. W trakcie demonstracji padł postulat dostępności „aborcji na żądanie”. Wykrzykiwano hasła m. in. „Precz z Kaczorem dyktatorem” i „To jest wojna”.
Protesty przeciwników zaostrzania prawa aborcyjnego odbywają się w całym kraju od 22 października, gdy Trybunał Konstytucyjny stwierdził, że przepis zezwalający na dopuszczalność aborcji w przypadku dużego prawdopodobieństwa ciężkiego i nieodwracalnego upośledzenia płodu albo nieuleczalnej choroby zagrażającej jego życiu jest niezgodny z Konstytucją. W pierwszych dniach manifestacje przyciągały tłumy. W samym Białymstoku dwukrotnie liczba uczestników demonstracji wyniosła kilkanaście tysięcy. Później wydarzenia nie cieszyły się już tak dużą popularnością.
(mik)
Protest na Rynku Kościuszki w Białymstoku: