Setki osób wyszły dzisiaj na ulice Białegostoku. Były petardy, race, broń hukowa, gaz, tłuczone szkło, kamienie i wyzwiska. Tak wyglądał pierwszy w historii miasta Marsz Równości.
Takiego dnia w Białymstoku prawdopodobnie jeszcze nie było. W mieście miało się dzisiaj odbyć kilkadziesiąt manifestacji. Najgłośniejszą był Marsz Równości, który wzbudzał skrajne emocje.
Środowiska LGBT na placu NZS, skąd miał wyruszyć marsz, zaczęły zbierać się po godzinie 14. Terenu przy pomniku nie opuszczali kibice, którzy wcześniej w tym miejscu mieli zgłoszone zgromadzenie.
Atmosfera zaczęła robić się gorąca, gdy w kierunku kobiety, uczestniczki Marszu Równości, z górki, na której stoi pomnik, poleciały petardy i wyzwiska. Później grupa mężczyzn werbalnie zaatakowała osoby ze środowiska LGBT. Jednemu z uczestników marszu zabrano też flagę, sprawcę wkrótce ujęła policja.
Kibice nie chcieli pozwolić, aby Marsz Równości wyszedł na ulice Białegostoku. Młodzi mężczyźni wykrzykując wulgarne i obraźliwe hasła próbowali zablokować ulicę Liniarskiego. Zostali jednak oddzieleni od działaczy ruchów LGBT kordonem policji. Na miejsce ściągnięto też śmigłowiec z Podlaskiego Oddziału Straży Granicznej.
Względnie spokojnie Marsz Równości przeszedł przez ulicę Częstochowską. Na Alei Piłsudskiego (pomiędzy Częstochowską a Malmeda) kibice weszli na przejście dla pieszych, część z nich położyła się na ziemi. Policja musiała użyć broni hukowej. Kilka osób zostało zatrzymanych. Sytuacja powtórzyła się na skrzyżowaniu z ulicą Malmeda. Tam w ruch poszły dodatkowo race i szklane przedmioty.
Naprawdę nerwowo zrobiło się w rejonie katedry. Gdy Marsz Równości przeszedł przez rondo Lussy na ulicy Legionowej ustawiło się kilkaset osób z dwoma transparentami (jeden z nich był wcześniej niesiony przez uczestników Przemarszu Prorodzinnego).
W tym czasie przy kościele odmawiano modlitwy. Na miejscu był m. in. marszałek województwa Artur Kosicki, który był organizatorem odbywającego się na dziedzińcu Pałacu Branickich Pikniku Rodzinnego.
Marsz Równości został skierowany na ulicę Mickiewicza. Kontrmanifestanci szybko jednak przebiegli przez dziedziniec Pałacu Branickich i znów zablokowali jezdnię.
Po kilku minutach zatrzymania uczestnicy przemarszu środowisk LGBT zawrócili na ulicę Legionową. Znów jednak nie mogli przejść w okolicach katedry. Udało się to dopiero, gdy policja użyła siły wobec blokujących przejście.
- W trakcie przemarszu w okolicach Pałacu Branickich doszło do zmiany trasy przemarszu w ul. Mickiewicza. Na ul Mickiewicza przejście przemarszu było niemożliwe z uwagi na odbywające się zgromadzenie, przemarsz został zwrócony. Jednak na wysokości katedry osoby postronne zaczęły blokować ulicę. Zostali zaatakowani policjanci i osoby biorące udział w zgromadzeniu przez te osoby (blokujące przejście - red.). Pomimo wezwań do zachowania zgodnego z prawem osoby łamiące prawo nie zaprzestawały swoich działań w związku z czym policjanci użyli w stosunku do osób łamiących prawo środków przymusu bezpośredniego - informuje nadkom. Tomasz Krupa z Komendy Wojewódzkiej Policji w Białymstoku.
Ostatecznie Marsz Równości nie wszedł na Rynek Kościuszki w Białymstoku. Ulicą Legionową dotarł w okolice placu NZS. Tam, na ul. Skłodowskiej, został rozwiązany. Dookoła placu zebrali się kibice i przeciwnicy marszu. Na szczęście nie doszło do incydentów. Były tylko obraźliwe okrzyki.
W Marszu Równości w Białymstoku 2019 udział wzięło około 800 osób. Wydarzenie zabezpieczały znaczne siły policji. W działaniach wykorzystano m. in. psy służbowe i pojazd Tajfun z armatką wodną.
- Do jednostek policji doprowadzono 20 osób: 4 podejrzane o popełnienie przestępstw m.in. rozboju, naruszenia nietykalności funkcjonariuszy, użycia groźby i znieważenie funkcjonariuszy, 16 osób ukarano mandatami. Jedna policjantka przebywa na SORze na badaniach - dodaje nadkom. Tomasz Krupa.
(mik)
Marsz Równości 2019 w Białymstoku. Uwaga, materiał wideo zawiera wulgaryzmy!:
Marsz Równości w Białymstoku 2019. Zdjęcia: