W sobotę białostoccy strażacy wyjeżdżali na interwencję do Urzędu Miejskiego, Opery i Filharmonii Podlaskiej, Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego oraz jednego z akademików przy ulicy Zwierzynieckiej.
Pierwszego dnia weekendu w Białymstoku strażacy do różnych zdarzeń wyjeżdżali osiem razy. Cztery zgłoszenia okazały się fałszywymi alarmami. Chodzi o interwencje w kilku budynkach użyteczności publicznej. Do pierwszej z nich doszło po godzinie 2 w Urzędzie Miejskim przy Słonimskiej. Później w ciągu dnia zastępy ratowników były wysyłane do opery przy Odeskiej, USK i akademika Politechniki Białostockiej.
Czy ktoś postanowił zażartować sobie ze służb? O przyczyny takiej sytuacji zapytaliśmy rzecznika prasowego podlaskich strażaków.
- To były alarmy z systemów elektronicznych. Dotyczyły czterech różnych obiektów. Są to niezależne od siebie zdarzenia, które po prostu przytrafiły się jednego dnia. Na pewno nie jest to awaria systemu. Do monitoringu mamy podpiętych setki obiektów. Gdyby doszło do awarii, mielibyśmy kilkadziesiąt takich wyjazdów - wyjaśnia mł. bryg. Marcin Janowski z Komendy Wojewódzkiej Państwowej Straży Pożarnej w Białymstoku.
Elektroniczne systemy przeciwpożarowe znajdują się przede wszystkim w tzw. obiektach użyteczności publicznej. Zgodnie z rozporządzeniem ministra MSWiA muszą je posiadać m. in. niektóre urzędy, szpitale, kina, hotele czy sale widowiskowe. W przypadku uruchomienia takiego systemu informacja o zadziałaniu alarmu trafia od razu do dyżurnego straży pożarnej.
(mik)