Codziennie jeden katalizator - wydaje się niewiele, ale tyle w przybliżeniu katalizatorów wycinają złodzieje w Białymstoku. Od początku czerwca ich łupem padło już 46 katalizatorów.
Złodzieje bez skrupułów kradną w dzień, w miejscach z monitoringiem. Samo wycięcie katalizatora z zaparkowanego samochodu zajmuje im zaledwie kilka minut.
- Bądźcie czujni. Zwracajcie uwagę na obce osoby i pojazdy pojawiające się na osiedlowych parkingach - apelują policjanci na swojej stronie internetowej (bialystok.policja.gov.pl). - Złodzieje działają nie tylko po zmroku i w miejscach, gdzie istnieje niskie ryzyko, że zostaną zauważeni. W ostatnich dniach do kradzieży dochodzi w ciągu dnia, w miejscach o nasilonym ruchu oraz objętych monitoringiem.
Schemat działania jest zawsze podobny. Osoba wyposażona w lewarek i urządzenie do cięcia metalu wysiada i niezauważenie wchodzi pod podwozie, skąd wycina katalizator. Osoby te zaczepione przez przechodniów informują, że zepsuł im się pojazd i próbują naprawić usterkę. To nie wzbudza nikogo podejrzeń.
Cały proceder nie trwa długo, dlatego tak ważna jest reakcja mieszkańców lub przechodniów na to, co się dzieje wokół nas.
- Jeśli widzimy kogoś, kto wykonuje jakieś prace przy samochodzie, używając do tego lewarka i słychać głośne dźwięki, zaalarmujmy niezwłocznie policję - piszą policjanci.
Tylko wtedy jest szansa złapać złodzieja na gorącym uczynku. Nawet jeśli okaże się, że to właściciel auta reperuje coś w swoim samochodzie, funkcjonariusze szybko wyjaśnią sprawę i odjadą.
Namierzyć przestępców w inny sposób jest niezwykle trudno, bo katalizatory nie mają numerów identyfikacyjnych. Nie da się też ustalić ich właścicieli.
opr. (mb)